Prezydent Kenii Uhuru Kenyatta, który wygrał powtórzone wybory prezydenckie, powiedział w poniedziałek, że spodziewa się zaskarżenia ich wyniku przez opozycję. Jak dodał, z dialogiem trzeba poczekać na rozstrzygnięcie sądu.
Chociaż Kenyatta w powtórzonych wyborach prezydenckich uzyskał 98 procent głosów, frekwencja wyniosła 38,8 procent, przez co pozycja głowy państwa oceniana jest jako "słaba".
"To tylko część procesu"
- Moje dzisiejsze zwycięstwo to tylko część procesu, który najprawdopodobniej ponownie zostanie poddany konstytucyjnemu zbadaniu w naszych sądach. Zgadzam się na tę konstytucyjną drogę niezależnie od jej wyniku - oświadczył Kenyatta.
- Ci, którzy chcą mnie spytać: "Czy zamierzasz podjąć dialog?", niechaj najpierw wyczerpią wszystkie swoje możliwości konstytucyjne - podkreślił.
Zapowiedź ruchu "oporu"
Przywódca kenijskiej opozycji Raila Odinga już wcześniej nazwał powtórne wybory farsą i zalecił swoim zwolennikom, by w nich nie głosowali. Mimo wszystko głosowały na niego 73 tysiące wyborców (poniżej 1 procenta). W sierpniu otrzymał 45 procent, podczas gdy na Kenyattę głosowało wtedy 54 procent.
Odinga zapowiedział utworzenie ruchu "oporu", który będzie sprzeciwiać się rządowi. Rząd z kolei oskarżył przywódców opozycji o podżeganie do przemocy poprzez stosowanie płomiennej retoryki. Odinga pochodzi z mniejszości etnicznej Luo, Kenyatta zaś należy do Kikujów, najliczniejszej grupy etnicznej w kraju.
"Brutalne działania policji"
Powtórzenie wyborów prezydenckich zarządzono, gdy Sąd Najwyższy nieoczekiwanie unieważnił zwycięstwo Kenyatty w głosowaniu z 8 sierpnia, orzekając, że komisja wyborcza nie przestrzegała odpowiednich procedur. W sierpniowych wyborach Kenyatta uzyskał 54,27 procent poparcia, czyli ponad 8 milionów głosów. W październikowych stracił ponad 700 tysięcy głosów. Wybory wykazały głębokie polityczne i etniczne podziały w kraju. Od czasu ogłoszenia wyników sierpniowego głosowania w całym kraju odbywają się demonstracje zwolenników centrolewicowej opozycji. W następstwie brutalnego rozpędzania protestów przez policję już co najmniej 45 osób poniosło śmierć, w tym od powtórzonych wyborów - 9, z których część została zastrzelona przez policję, a część zginęła w walkach między ugrupowaniami etnicznymi. Amnesty International potępiła w poniedziałek brutalne działania policji.
Autor: azb//now / Źródło: PAP