Warunki pogodowe w momencie wypadku w Moskwie były niezbyt dobre - mówił w rozmowie z TVN24 Michał Setlak, ekspert lotniczy. Specjalista dodał, że wypadkowi pod Moskwą uległ nowoczesny samolot wprowadzony do eksploatacji dziewięć lat temu.
An-148 z 71 osobami na pokładzie lecący z lotniska Domodiedowo w Moskwie do Orska we wschodniej Rosji, w obwodzie orenburskim uległ katastrofie. Maszyna rozbiła się pod rosyjską stolicą, krótko po starcie. Miejscowe służby potwierdziły, że nikt nie przeżył katastrofy.
"Pierwsza katastrofa w historii eksploatacji"
Zdaniem Michała Setlaka jeszcze jest za wcześnie, żeby wyrokować o przyczynach wypadku. - Historia zna przypadki, kiedy samolot miał katastrofę tuż po starcie - mówił ekspert lotniczy.
Jego zdaniem w grę może wchodzić zarówno awaria systemów elektrycznych, oblodzenie silników, zderzenie ze stadem ptaków, jak i udział osób trzecich.
Setlak wskazał również na pogodę. - Warunki pogodowe w momencie wypadku w Moskwie były niezbyt dobre - powiedział. Szczególnie wpływ mogły mieć opady śniegu, które ograniczając widoczność i sprzyjają oblodzeniu silników, jeśli technicy lotniskowi zrobili to w sposób niewłaściwy przed startem.
Maszyna, która w niedzielę uległa katastrofie, została wprowadzona do eksploatacji w 2009 roku. Zdaniem Setlaka to "nowoczesny samolot", posiadający tzw. szklany kokpit, czyli elektroniczne wyposażenie kabiny pilota. - Wyprodukowano nieco ponad 40 samolotów - dodał Setlak.
Ekspert lotniczy przypomniał również jedyny dotychczasowy incydent z An-148 z 2011 roku, kiedy podczas testów maszyna robiła się w obwodzie biełgorodzkim w Rosji. Wówczas zginęło sześć osób. Setlak podkreślił, że niedzielny wypadek to "pierwsza katastrofa w historii eksploatacji tego samolotu".
"Mała linia lotnicza mogła trochę przyoszczędzić"
Natomiast Cezary Orzech, publicysta lotniczy, odniósł się do spekulacji rosyjskich mediów o nieprawidłowościach w eksploatacji maszyny, która rozbiła się pod Moskwą.
- Od momentu kontroli samolot powinien być sprawny i wszystkie niedociągnięcia powinny być usunięte - wskazał Orzech. Publicysta wspomniał również o fakt, że Saratowskie Linie Lotnicze nie są wiodącą firmą transportową na rosyjskim rynku.
- Można domniemywać, że mała linia lotnicza trochę przyoszczędziła, nie wydając pieniędzy na wszystkie rzeczy, które powinna zrobić podczas eksploatacji samolotu - mówił Orzech.
Publicysta lotniczy powiedział na antenie TVN24, że jeszcze za wcześnie na wskazywanie przyczyn katastrofy Antonowa. - Większość wypadków lotniczych, w historii, zdarza się podczas startu i lądowania - przypomniał Orzech.
Gość TVN24 stwierdził, że An-148 to model samolotu nadal nieznany w szerszej eksploatacji. Zdaniem Orzecha wypadek maszyny - produkowanej od 2009 roku przez firmę Antonow - może wpłynąć również na przemysł lotniczy naszych wschodnich sąsiadów.
- Ukraińcy staraj się odbudować prestiż swojej firmy - podsumował Orzech.
Autor: PTD/g / Źródło: tvn24