Opozycyjny kandydat na prezydenta Rosji Michaił Kasjanow pochwalił się dziennikarzom zebranymi dwoma milionami głosów poparcia. Zrobił to, jak tłumaczy, w obawie przed manipulacjami władz.
Pokazując listy z 2,2 milionami głosów, Kasjanow twierdził, że ubezpieczył się przed ewentualnymi nieprzyjaznymi akcjami Kremla - np. kradzieżą czy fałszowaniem list. Samo pokazanie dokumentów nie znaczy jednak, że są one autentyczne i wystarczają do rejestracji kandydata. Teraz sprawdzi je Centralna Komisja Wyborcza i to ona zadecyduje, czy były premier znajdzie się na spisie kandydatów na prezydenta.
Miedwiedew już złożył
Na spisie znajdzie się za to na pewno kandydat Kremla Dmitrij Miedwiedew, którego - jako przedstawiciela ugrupowania reprezentowanego w Dumie - nie obejmuje nakaz zgromadzenia dwóch milionów podpisów. Przedstawiciele obecnego wicepremiera już złożyli w CKW odpowiednie dokumenty.
Miedwiediew, który według ostatnich sondaży może liczyć na 79 proc. poparcia, złożył dokumenty z opóźnieniem zapewne dlatego, żeby móc jak najdłużej wykorzystywać do celów wyborczych swoje stanowisko w rządzie. Zgodnie z prawem wyborczym kandydat, który zostaje oficjalnie zarejestrowany w CKW, ma dużo mniejsze możliwości wykorzystywania stanowiska w kampanii (np. podróży służbowych).
Inni kandydaci wysunięci przez partie zasiadające w Dumie: Giennadij Ziuganow i Władimir Żyrinowski złożyli wymagane dokumenty już w grudniu. Podpisy poparcia musi zebrać jeszcze Andriej Bogdanow - przywódca mało znanej Demokratycznej Partii Rosji.
Termin rejestracji mija 16 stycznia, wybory - 2 marca.
Źródło: Reuters, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24