Rosja była, jest i będzie strategicznym partnerem Ukrainy - zapewnił podczas wizyty w Rosji Wiktor Juszczenko. W Moskwie ukraiński prezydent próbuje zaradzić kryzysowi w dostawach gazu z Rosji, u którego źródeł leży tzw. wojna gazowa sprzed dwóch lat. Umowy podpisane z Gazpromem 4 stycznia i 2 lutego 2006 (tę ujawniono dopiero po pewnym czasie) stworzyły mechanizm akumulacji długów za gaz, osłabiania państwowego koncernu Naftohaz i powolnego przejmowania przez Rosjan energetycznych infrastruktury i rynku Ukrainy.
W ubiegły czwartek Gazprom zagroził, że we wtorek o 10.00 czasu moskiewskiego (08.00 czasu polskiego) odetnie dostawy swojego gazu dla Ukrainy, jeśli ta nie spłaci 1,5 mld dolarów długu za dostarczone jej błękitne paliwo. W poniedziałek wieczorem rosyjski koncern odroczył spełnienie swojej groźby o osiem godzin - do wtorku, do godz. 18.00 (16.00 czasu polskiego). Sytuację w Moskwie próbuje ratować Juszczenko.
Rosja była, jest i będzie naszym strategicznym partnerem. Właśnie z tym założeniem będziemy prowadzić nasz dialog Wiktor Juszczenko o Rossiji
O gazie ani słowa
O problemach z dostawami gazu prezydenci oficjalnie nie wspominali. Równolegle z ich rozmowami trwają negocjacje przedstawicieli rosyjskiego Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu.
Wizyta prezydenta Ukrainy w Rosji planowana była od dawna. Tak się jednak złożyło, że przypadła ona na szczytowy moment kolejnego rosyjsko-ukraińskiego kryzysu gazowego. Jego źródła tkwią w skomplikowanej i nieprzejrzystej strukturze rosyjsko-ukraińskich interesów.
Mieszanka gazu, łańcuszek pośredników
Ukraina nie kupuje gazu bezpośrednio od Gazpromu, lecz korzysta z usług pośrednika. Jego zaangażowanie argumentowano chęcią uzyskania jak najniższej ceny za kupowany surowiec.
Gazprom, mający monopol na zakup taniego gazu turkmeńskiego, sprzedaje jego część – z niewielką domieszką droższego gazu rosyjskiego – spółce RosUkrEnergo (RUE). RUE z kolei ma monopol na sprowadzanie gazu na Ukrainę – kupiony od Rosjan surowiec sprzedaje na granicy rosyjsko-ukraińskiej innej spółce, UkrGazEnergo (UGE). Z kolei UGE ma na rynku ukraińskim wyłączność na dostawy gazu odbiorcom przemysłowym.
RosUkrEnergo jest po połowie własnością Gazpromu i grupy ukraińskich biznesmenów z niejakim D. Firtaszem na czele.
UkrGazEnergo w 50 proc. jest własnością RosUkrEnergo, a w 50 proc. - Naftohazu, ukraińskiego odpowiednika naszego PGNiG.
W 2007 r. Ukraina dostawała od RUE niemal wyłącznie gaz azjatycki – jego cenę na 2008 r. ustalono na poziomie 179,5 dolara za 1000 m sześc. Jednak w styczniu, w związku z surową zimą w Azji Centralnej, eksport gazu z tego regionu znacząco zmalał, w związku z czym Gazprom musiał w dużo większym stopniu w dostawach dla RUE uwzględnić surowiec rosyjski, a ten kosztuje ponad 314,7 dolara za 1000 m sześc.
Wg Gazpromu, od początku roku Ukraina dostała już 1,5 mld m sześc. gazu i jest za niego winna 0,5 mld dolarów. Cały dług sięga już zdaniem Rosjan 1,5 mld USD, mimo, że już raz, w październiku 2007, Ukraińcy spłacili ponad 900 mln dolarów zaległych opłat.
Naftohaz traci...
Bezpośrednim dłużnikiem Gazpromu jest handlująca z nim RUE, ale spółka winę za opóźnienia w spłacie należności zrzuca na UkrGazEnergo. A ta z kolei, jako że w połowie jest własnością państwowego Naftohazu, długiem obciąża właśnie koncern.
Odpowiednik polskiego PGNiG stoi na krawędzi bankructwa, poniósł w ub. r. straty rzędu 1 mld USD, a rok wcześniej ok. 0,5 mld USD. Jego zadłużenie zagraniczne przekroczyło 3 mld USD. Nie był też w stanie sfinansować zapasów gazu na okres zimowy.
Doprowadziły do tego umowy zawarte w 2006 r. z Gazpromem. Pozbawiły Naftohaz najbardziej intratnej części rynku - dostawy dla przemysłu realizuje teraz UkrGazEnergo i to ona zarabia krocie na sprzedaży surowca płacącym po cenach rynkowych odbiorcom. Naftohazowi pozostali odbiorcy komunalni i konsumenci indywidualni. A tutaj ceny, niższe od rynkowych, ustala odgórnie rząd. Nic więc dziwnego, że w efekcie kondycja finansowa koncernu pogarsza się z miesiąca na miesiąc. Drastyczny spadek dochodów Naftohazu jest też spowodowany niekorzystnymi dla Ukrainy umowami zamrażającymi poziom opłat za tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę na Zachód.
Do tego dodać należy politykę poprzedniego kierownictwa Naftohazu, związanego z rządem Janukowycza. Wiele decyzji, np. ta o wynajmowaniu podziemnych magazynów gazu prywatnym firmom po zaniżonej cenie, trudno uznać za działanie w interesie koncernu i państwa.
...RosUkrEnergo zyskuje
RUE i związana z nią UkrGazEnergo zarabiają na uprzywilejowanym dostępie do rynku ukraińskiego, ale także na swobodnym dostępie do systemu gazociągów. To pozwala zawierać kontrakty z europejskimi odbiorcami i sprzedawać im po wyższej cenie część surowca.
Zakontraktowana ilość surowca, który sprowadza RUE na Ukrainę (75 mld m sześc. rocznie) zdecydowanie wykracza poza potrzeby Kijowa. 20 mld m nadwyżki jest więc prowizją dla RosUkrEnergo od Naftohazu za świadczone usługi. RUE sprzedaje ten gaz do Europy, m.in. węgierskiej spółce Emfesz KFT, kontrolowanej przez ukraińskiego biznesmena Firtasza. Emfesz z kolei odsprzedaje część tego surowca w Polsce, a resztę na rynku węgierskim. W tym schemacie Firtasz sam sobie sprzedaje surowiec, bo poprzez zarejestrowaną na Cyprze Mabofi Holdings kontroluje zarówno Emfesz, jak i 45 proc. RUE.
Gazowy pasożyt
RosUkrEnergo została założona w lipcu 2004 w wyniku porozumienia prezydentów Putina i Leonida Kuczmy. Zastąpiła skompromitowaną kontaktami z mafią rosyjską (Siemion Mogilewicz) spółkę EuralTransGas.
Szybko jednak okazało się, że za obiema firmami stoją ci sami ludzie, a monopolistyczna pozycja RUE w handlu gazem z Ukrainą mogła być zasługą świetnych kontaktów Mogilewicza z menedżerami Gazpromu. Niektórzy z nich zasiedli we władzach spółki-pośrednika. 50 proc. RUE należy do Gazpromu, 50 proc. - do spółki Centragas. Ta z kolei jest własnością zarejestrowanej na Cyprze Mabofi Holdings. 10 proc. udziałów w tej spółce ma bankier z Odessy Władimir Fursin, a 90 proc. Dmitrij Firtasz.
Osoba Firtasza jest głównym łącznikiem między EuralTransGas (ETG) a RosUkrEnergo, świadczącym, że rosyjska mafia jest zaangażowana także w działalność tej drugiej spółki. Firtasz był niegdyś przedstawicielem ETG w Turkmenistanie, Kazachstanie i Uzbekistanie – dostawcach gazu dla Ukrainy. Firtasz stał też na czele spółki offshore Highrock Properties Ltd – spółki-córki izraelskiej Highrock Holding Ltd., która wchodziła w skład holdingu bossa rosyjskiej mafii Mogilewicza.
W co gra Juszczenko?
Lider komunistów Petro Symonenko, nigdy nie poruszający kwestii energetycznych, zaatakował ostatnio prezydenta Ukrainy, publicznie twierdząc, że Juszczenko i jego rodzina są bezpośrednio związani z RUE i czerpią zyski z handlu gazem: “Juszczenko i członkowie jego rodziny, w tym przypadku chodzi o jego brata Petra, mają związki z UkrGazEnergo, spółką-córką RosUkrEnergo, działającą na wewnętrznym rynku Ukrainy”.
W biznes ma być zaangażowana należąca do Petra Juszczenki spółka Petrogas. Sprzeciw prezydenta wobec pomysłu usunięcia RUE z handlu gazem, stawia więc Juszczenkę w dwuznacznej sytuacji.
W co gra Tymoszenko?
Tymoszenko nigdy nie ukrywała zdecydowanie negatywnej oceny obowiązujących warunków importu “błękitnego paliwa” ze Wschodu. Zaraz po objęciu władzy zapowiedziała, że zrobi wszystko, aby pozbyć się pośrednika – spółki RosUkrEnergo.
Ale i ona nie jest w tej sprawie kryształowa. Sama w latach 90-tych zarabiała na przywilejach w handlu gazem z Rosją. Także teraz wiele wskazuje na to, że jej celem nie jest wcale wprowadzenie przejrzystych zasad handlu, lecz wprowadzenie nowego, “swojego” pośrednika.
Będą zmiany?
Niewykluczone więc, że dni RUE są policzone. Część ludzi w Gazpromie mogła stracić cierpliwość dla działań spółki, która ostro konkuruje z filią Gazpromu, Gazpromeksportem na wielce dochodowym, spotowym rynku gazu.
Także zapowiadane zmiany we władzach Gazpromu (ubiegającego się o prezydenturę Rosji szefa rady nadzorczej Dmitrija Miedwiediewa miałby zastąpić obecny premier Wiktor Zubkow, którego miejsce z kolei może zająć Putin), oznaczają osłabienie grupy związanej z RUE.
Znaczącym sygnałem było aresztowanie Mogilewicza, wiązanego z RosUkrEnergo i jej współwłaścicielem Firtaszem.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP