Przemoc związana z narkotykami pochłonęła w tym roku w meksykańskim mieście Juarez 1647 ofiar. To więcej, niż w ciągu całego ubiegłego roku - powiedział rzecznik tamtejszego ratusza Sergio Belmonte telewizji CNN. W zeszłym roku w mieście zginęło 1607 osób.
Tylko we wtorek w mieście zginęło 12 osób, a końca przemocy nie widać. I tak już astronomiczna liczba morderstw w Juarez wzrosła jeszcze, gdy na początku 2008 roku kartel narkotykowy Sinaloa rozpoczął wojnę z miejscowym kartelem.
Policja i wojsko na ulicach
By zapobiec fali przemocy, prezydent Meksyku Felipe Calderon wysłał do miasta żołnierzy i agentów federalnych. W tej chwili jest ich w mieście około 7,5 tysiąca i na prośbę władz miejskich pozostaną w Juarez przez co najmniej sześć następnych miesięcy.
W tej chwili policja w mieście składa się z około 2,6 tys. funkcjonariuszy, a w październiku dołączy do nich około 400 kadetów - zdradził Belmonte. Wyraził też nadzieję, że wzmocnienie sił, wraz z inwestycjami w nowy sprzęt, pozwoli ograniczyć liczbę morderstw.
Według meksykańskiej gazety "El Universal" od początku roku ponad 5100 osób zginęło w kraju z powodu przemocy związanej z narkotykami. Juarez ma około 1,3 miliona mieszkańców.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24