- Rozkaz był, broń nie była sprawna - st. szer. Robert B., jeden z trzech żołnierzy z Nangar Khel, którzy dziś wyszli z aresztu, mówił w programie "Fakty po Faktach", że on i jego koledzy są niewinni.
Zdaniem st. szeregowego żołnierze z Nangar Khel strzelali poprawnie, ale zawiódł sprzęt. - Ja strzelałem dużo wcześniej z tego moździerza, na 10 pocisków jeden lądował nie tam, gdzie powinien - mówi zołnierz dodając, że o wadliwym sprzęcie informował swoich przełożonych i - jak to ujmuje - "wyżej" .
Co teraz? Robert B. odpowiada, że najpierw odpocznie, "a potem zobaczymy".
Żołnierze mogą mówić
"Fakty po faktach" rozmawiały również z obrońcą innego wypuszczonego żołnierza Damiana L. - Rozmawiałem przez telefon z panem Damianem i myślę, że jest w dobrej formie - powiedział mecenas Piotr Kruszyński. Wyjaśnił, że żołnierze nie mają zakazu rozmawiania z mediami i mogą porozumiewać się z każdym, z kim sobie życzą. - Damian nie wykluczył rozmowy z mediami, ale nie w tym tygodniu - dodał Kruszyński.
Śmierć cywilów
Wioska Nangar Khel została ostrzelana 16 sierpnia ubiegłego roku. Od polskich granatów zginęło osiem osób, w tym kobiety i dzieci, a kilka zostało okaleczonych.
Siedmiu żołnierzy z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego zatrzymano i aresztowano w listopadzie ubiegłego roku. Sześciu z nich prokuratura zarzuca zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia, jednemu - atak na niebroniony obiekt cywilny, za co grozi do 25 lat więzienia.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn