"Jak na cztery eksplozje możemy mówić o małej liczbie ofiar"


Sprawcy zamachu w Dniepropietrowsku nie byli zainteresowani potęgowaniem ofiar w ludziach - uważa dr Krzysztof Kubiak, ekspert ds. terroryzmu, komentując na antenie TVN24 eksplozje w ukraińskim mieście. Kubiak zwrócił uwagę na fakt zdetonowania przez sprawców tzw. ładunków czystych, a więc pozbawionych "elementów zwiększających siłę rażenia, jak gwoździe czy szkło". Zdaniem eksperta, "każda hipoteza dotycząca zamachowców jest prawdopodobna".

Według najnowszych informacji przekazywanych przez ukraińskie media 27 osób zostało rannych w wyniku czterech eksplozji, do jakich doszło na przestrzeni godziny w Dniepropietrowsku.

Sprawcy nie byli zainteresowani potęgowaniem ofiar w ludziach i użyli tzw. ładunków czystych. Dniepropietrowsk - ekspert

Cztery eksplozje, "mało ofiar"

Krzysztof Kubiak, wykładowca Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, tłumaczył w TVN24, że "sprawcy nie byli zainteresowani potęgowaniem ofiar w ludziach i użyli tzw. ładunków czystych". - Nie obłożono ich elementami zwiększającymi siłę rażenia: metalowymi częściami, śrubami czy tłuczonym szkłem - dodał.

Zdaniem Kubiaka złożyło się to na obraz zamachu dość "charakterystycznego". - Jak na cztery eksplozje w sytuacji porannego wzmożenia spiętrzenia komunikacyjnego, możemy mówić o dość małej liczbie ofiar i to jest charakterystyczne dla tego wydarzenia - uznał, stwierdzając równocześnie, że "każda hipoteza dotycząca zamachu jest w tej chwili prawdopodobna".

Od komunistów po ultranacjonalistów

Zdaniem eksperta, ustalenie tego, kto jest zamachowcem może być początkowo trudne, bo "życie polityczne na Ukrainie cechuje obecność i działalność grup, od skrajnie lewicowych, komunistycznych po prawicowej, nacjonalistyczne".

- Można by postawić tezę, że na Ukrainie funkcjonują grupy, które choćby dla manifestacji swoich poglądów mogły użyć przemocy - uznał Kubiak, dodając że "od tego, kto za tym stoi, zależy też to, czy zamachy będą miały dalszy ciąg". - Nie można bowiem wykluczyć podobnych scenariuszy w innych miastach - tłumaczył.

Źródło: tvn24