Żołnierze wywiadu wojskowego Izraela nie mają czasu, by na bieżąco śledzić palestyńskie media. Dlatego korzystają z pomocy cywilów - pisze dziennik "Haarec".
Blogi, Facebook czy Twitter - to właśnie śledzeniem mediów społecznościowych zajmują się analitycy z wywiadu izraelskiej armii po wybuchu Arabskiej Wiosny, czyli serii rewolucji na Bliskim Wschodzie. Ale przez to nie mają czasu by monitorować media tradycyjne, takie jak gazety czy telewizje. Doszło nawet do tego, że relacje Al Jazeery, najważniejszej islamskiej telewizji informacyjnej, Izraelczycy oglądali kilka dni... po emisji programu.
Pomogą organizacje pozarządowe
Właśnie z braku sił i środków rząd oraz armia Izraela tzw. biały wywiad zleciły organizacjom pozarządowym. O tym, co pokazują i piszą m.in. palestyńskie media, izraelscy ministrowie dowiadują się od kojarzonego z prawicą the Middle East Media Research Institute, który ma swoją siedzibę w Waszyngtonie i z Palestinian Media Watch. Jednak jak anonimowo zastrzegają członkowie rządu, zanim dane od cywilów będą cytowane, są dokładnie sprawdzane.
Indeks podżegania do buntu
Izraelczycy starają się dokładnie śledzić, co mówią o nich sąsiedzi zza miedzy, a ich Ministerstwo Spraw Strategicznych wprowadziło nawet specjalny indeks, który określa poziom w jakim palestyńskie media podżegają do agresji czy niechęci do Izraela.
Związane z tym raporty najważniejsi ministrowie dostają co kilka miesięcy. Przygotowuje je specjalna jednostka zajmująca się białym wywiadem - Hatzav.
Źródło: Haaretz