Około 100 tys. ludzi protestowało w sobotę w centrum Dublina przeciwko antykryzysowej polityce gospodarczej irlandzkiego rządu - w szczególności cięciom budżetowym. W wielkim pochodzie wzięli udział m.in. nauczyciele, policjanci i urzędnicy.
Według policji, liczba uczestników wyniosła 100 tys. Z kolei organizatorzy protestu - Irlandzki Kongres Związków Zawodowych (ICTU), oświadczył, że spodziewał się ponad 200 tys. ludzi.
"Nie" dla wyższych składek
Niezadowolenie demonstrantów wywołały rządowe plany podwyżki pracowniczych składek emerytalnych, które zgodnie z planami miałyby objąć około 350 tysięcy pracowników sektora publicznego. Według obliczeń, nowe składki pozwolą rządowi zaoszczędzić 1,4 mld euro. Wcześniej jednak będzie to wymagało przyjęcia ustaw, nad którymi rząd obecnie pracuje.
Premier Irlandii, Brian Cowen ostrzegł, że w latach 2008-2010 gospodarka irlandzka może skurczyć się o 10 proc., w związku z czym sygnalizował konieczność cięć na łączną kwotę 15 mld euro. – Środki, które zostały podjęte są trudne, a w niektórych przypadkach również bolesne - dodał.
Wojna ze skutkami recesji
Sekretarz generalny ICTU David Begg zapowiedział, że sobotnia akcja jest "pierwszym krokiem nieprzerwanej kampanii”, a związki zawodowe będą dążyć by walka ze skutkami recesji była skuteczniejsza. Organizatorzy podkreślali, że to nie pracownicy spowodowali kryzys gospodarczy, a to właśnie oni muszą za niego płacić.
Irlandia najwcześniej odczuła kryzys
Irlandia, do niedawna jedna z najszybciej rozwijających się europejskich gospodarek, popadła w recesję wcześniej niż wielu innych członków Unii Europejskiej. Oficjalnie zastój gospodarczy kraju, nazywanym wcześniej "celtyckim tygrysem", ogłoszono w już we wrześniu 2008 roku. Wtedy to kryzys na rynku kredytowym, a także spadek cen nieruchomości zniweczyły w irlandzki boom gospodarczy, a co za tym idzie "nadwyrężył" finanse publiczne.
Źródło: PAP, BBC