"Iran jest coraz bardziej zdesperowany"

Aktualizacja:
 
Słońce zachodzi nad irańską ropą?Wikipedia

Sankcje nakładane na Iran działają. Gospodarka tego kraju uzależniona od eksportu ropy może niedługo się załamać - twierdzi komentator dziennika "Washington Post". Według dziennikarza, ostatnie wojownicze deklaracje Teheranu świadczą o tym, że kraj jest "zdesperowany".

CZYTAJ RAPORT SPECJALNY O KRYZYSIE IRAŃSKIM

- W ostatnim czasie wszyscy debatują nad siłą Iranu. Mitt Romney, główna postać w obozie republikanów, nazywa Iran "największym zagrożeniem dla świata w nadchodzącej dekadzie" - pisze "WP". Według dziennika, zarówno prawdopodobny konkurent Baracka Obamy w przyszłych wyborach, jak i inni politycy, są "pod wrażeniem" ostatnich deklaracji Iranu. Newt Gingrich porównał nawet zagrożenie ze strony Iranu do rozwoju hitlerowskich Niemiec.

- W rzeczywistości Iran jest słaby i wciąż słabnie – uważa dziennik. Nałożone na kraj sankcje sprawiły, że jego gospodarka spada na dno. Za granicą najbliższy sprzymierzeniec Iranu, Syria pogrąża się w wojnie domowej. Monarchie Zatoki Perskiej zjednoczyły się przeciw Iranowi i zacieśniły kontakty z Waszyngtonem. W zeszłym tygodniu Arabia Saudyjska podpisała największy w historii kontrakt na zakup uzbrojenia z USA. W tym samym czasie, Europa zbliża się do nałożenia dalszych sankcji na Teheran.

Słabość wewnętrzna

- Najlepszą miarą siły Iranu jest jego waluta - twierdzi "WP". Kiedy Barak Obama obejmował urząd prezydenta, za jednego dolara można było kupić 9,7 tys. riali. Teraz za dolara można kupić 15,6 tys. riali, czyli o około 60 procent więcej.

W ostatnich dniach irański prezydent Mahmud Ahmadineżad przyznał w parlamencie, że najnowsze sankcje były „najcięższymi w historii” i „mamy do czynienia z największym dotychczas atakiem na naród. Każdego dnia nasz system bankowy, sprzedaż akcji i zawierane umowy są monitorowane i blokowane”. Jak donosił w tym tygodniu Reuters, ceny podstawowych produktów spożywczych podskoczyły o 40 procent w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

W takiej sytuacji Teheran zareagował, według "WP", w sposób desperacki na perspektywę sankcji, które dotknęłyby eksportu ropy naftowej, będącego podstawą irańskiej gospodarki. Padły groźne ostrzeżenia o możliwości blokady cieśniny Ormuz, przez którą codziennie przepływają miliony baryłek ropy. Głośne zapowiedzi padły jednak z ust wiceprezydenta i jednego z admirałów, którzy w Iranie, według "WP", nie mają żadnej władzy i są "kukiełkami".

- Starszy dowódca Gwardii Rewolucyjnej, jeden z głównych decydentów Iranu, szybko sprostował, że Teheran nie zamierza nałożyć blokady - pisze "WP". W ocenie gazety blokada byłaby szaleństwem, ponieważ najbardziej ze wszystkich krajów ucierpiałby na tym sam Iran. Blokada zatrzymałaby całkowicie krajową wymianę handlową. W państwie gdzie 60 procent gospodarki opiera się na eksporcie ropy, zamknięcie cieśniny całkowicie związałoby ręce rządu.

Mousavi oraz inni liderzy reformatorskiego "Zielonego Ruchu" silnie wspierają program atomowy i krytykują Ahmadinejada za zbyt duże ustępstwa w negocjacjach z Zachodem. "Washington Post"

Te publiczne zgrzyty obrazują polityczne rozbicie Iranu. Zaledwie dwa lata temu Ahmadineżad był sprzymierzeńcem najwyższego przywódcy kraju ajatollaha al-Chomeiniego. Obecnie są wrogami. Blok reformatorów, do którego zalicza się kandydat na prezydenta Mir Hossein Moussavi, oraz były prezydent Mohammad Chatami, również sprzeciwiają się Ahmadineżadowi. Kler jest podzielony i traci na sile. Nad wszystkimi stoi gwardia rewolucyjna, która zmienia irańską teokrację w swego rodzaju dyktaturę wojskową.

Jednocześnie konsekwentnie jest rozwijany program atomowy. Według "WP" jest to nieuniknione, ponieważ technologia nuklearna ma już 70 lat a Iran dysponuje silną społecznością naukowców. Na dodatek program atomowy postrzegany jako symbol krajowego bezpieczeństwa i dumy na który są łożone znaczne fundusze. Na dodatek kraj ma być zjednoczony wokół tej idei.

- Mousavi oraz inni liderzy reformatorskiego "Zielonego Ruchu" silnie wspierają program atomowy i krytykują Ahmadineżada za zbyt duże ustępstwa w negocjacjach z Zachodem - twierdzi dziennik. Według gazety jest to ważna uwaga dla niektórych, takich jak Gingrich, którzy postrzegają zmianę władz w Teheranie jako rozwiązanie problemu Iranu.

Aby nie przesadzić

Jak pisze "WP" w czasie rządów Obamy Iran znalazł się pod ogromną presją na różnych frontach, znacznie silniejszą niż za rządów Busha. - Po części stało się tak dlatego, że do sankcji, gdziekolwiek było to możliwe, przyłączyły się też inne kraje - twierdzą Amerykanie. Stany Zjednoczone nie kupują ropy od Iranu. Ale państwa europejskie, Japonia i Korea Południowa tak. - Jeżeli przyłączą się do nowe planowanych sankcji, Iran stanie przed perspektywą załamania gospodarczego - pisze gazeta. W świetlne ostatnich informacji z Europy, jest to możliwe. Szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe oświadczył w środę, że wstępne porozumienie jest już gotowe.

W ocenie "WP" rząd Obamy zdaje się przyjmować, że irański reżim nie jest gotowy lub zdolny do "strategicznego pojednania" z Zachodem. - Na razie więc Waszyngton chce postawić Iran pod presją w nadziei, że prędzej czy później wymusi poważne negocjacje - twierdzi gazeta.

- Istnieje także ryzyko, że gdy presja się skumuluje, nastąpi wyładowanie z gwałtownym i niekontrolowanym skutkiem - ostrzega dziennik. Już teraz z powodu narastającego napięcia nieustannie rośnie cena ropy naftowej. - Bez uważnie przemyślanej strategii, ryzyko dalszych zwyżek będzie rosło. Kiedy słaby kraj znajdzie się pod presją, może spowodować większe problemy niż silne państwo - twierdzi "WP".

Źródło: Washington Post

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia