Kryzys nuklearny związany z bronią jądrową pozostającą w posiadaniu Korei Północnej należy rozwiązać na drodze dyplomacji - oznajmił prezydent Korei Południowej Li Miung Bak. Zaapelował również o wznowienie dialogu między krajami. W ubiegłym tygodniu Li groził "bezlitosnym kontratakiem" po jakiejkolwiek nowej prowokacji militarnej z Północy.
- Stanowcza polityka militarna, choć stanowi skuteczny straszak, nie złagodzi napięcia na Półwyspie Koreańskim - zauważył w środę południowokoreański prezydent. - Należy podejmować wysiłki zmierzające ku przywróceniu pokoju poprzez dialog między Południem a Północą - dodał.
Rozmowy sześciostronne z udziałem obu Korei, Chin, Japonii, Rosji i USA stanowią jedyne dostępne forum, na którym można zakończyć program nuklearny Korei Płn. w zamian za pomoc gospodarczą i powrót z dyplomatycznego niebytu - podkreślił. Aby tak się stało, ze strony Północy musi nastąpić "duży postęp" w denuklearyzacji - powiedział.
Jednak równocześnie zaznaczył, że Korea Południowa nie może zrezygnować z militarnej ochrony przed północnym sąsiadem.
"Bezlitosny kontratak"
Prezydent Korei Południowej zaostrzył swą retorykę wymierzoną przeciwko Phenianowi po tegorocznych dwóch północnokoreańskich atakach, które spowodowały wzrost napięcia na Półwyspie Koreańskim nienotowany od zakończenia wojny koreańskiej w 1953 r. Wcześniej był krytykowany za niezdecydowanie i małą skuteczność.
W minionym tygodniu Li Miung Bak zapowiedział "bezlitosny kontratak" po jakiejkolwiek nowej prowokacji militarnej z Północy.
Źródło: PAP