Grecy nie chcą oszczędzać

Aktualizacja:

- Niemal połowa Greków - 47,5 proc. - jest przeciwna ostrym oszczędnościom i chce, by parlament odrzucił program reform, na które zgodził się rząd w zamian za drugi pakiet pomocowy, by uniknąć bankructwa - wynika z sondażu w niedzielnym wydaniu tygodnika "To Wima". Sytuacja w Grecji z dnia na dzień staje coraz bardziej niepokojąca. – Im szybciej pozwoli się Grecji na ogłoszenie niewypłacalności, tym lepiej dla nas i strefy euro, ponieważ tym szybciej nastąpi stabilizacja ekonomiczna – uważa Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha. Odmiennego zdania jest prof. Stanisław Gomułka z BCC – Bankructwo Grecji nie leży w naszym interesie – twierdzi.

Za uchwaleniem reform finansowych przez parlament, by Ateny mogły otrzymać nową transzę środków pomocowych, opowiada się nieco ponad jedna trzecia Greków - 34,8 proc.

Jeśli rząd premiera Jeorjosa Papandreu przetrwa głosowanie nad wotum zaufania, sytuacja ustabilizuje się na krótko, może na kilka miesięcy. Im szybciej pozwoli się Grecji na ogłoszenie niewypłacalności, tym lepiej dla nas i strefy euro, ponieważ tym szybciej nastąpi stabilizacja ekonomiczna. Ireneusz Jabłoński, Centrum im. Adama Smitha

Biedni najbardziej poszkodowani

Z sondażu wynika, że niecałe 90 proc. badanych patrzy bez optymizmu na kierunek, w którym zdąża Grecja, ale 80 proc. opowiada się pozostaniem kraju w strefie euro. Przeprowadzenia przez Grecję kolejnych reform domagają się Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, które uznały to za warunek przyznania kolejnej pożyczki, szacowanej na 120 mld euro, aby Ateny mogły uniknąć bankructwa.

Uliczne protesty

W stolicy Grecji od kilku dni protesty i marsze. Grecy domagają się ustąpienia rządu i protestują przeciwko programowi oszczędnościowemu, który musi przeprowadzić premier Jeorjos Papandreu, by Grecja mogła otrzymać drugi pakiet ratunkowy od MFW i Unii Europejskiej.

Wartość całego pakietu to 110 miliardów euro. Reformy rządu mają przynieść Grecji 28 miliardów euro oszczędności. Jednak oznaczają one dla Greków zwolnienia w sektorze publicznym, zamknięcie wielu państwowych przedsiębiorstw, prywatyzację oraz cięcia płac, emerytur i świadczeń społecznych.

Zawirowania na greckim rynku finansowym, a także strach przed niewypłacalnością Stanów Zjednoczonych i rozpadem strefy euro spowodowały, że 16 czerwca frank szwajcarski umocnił się do niespotykanego od lutego 2009 roku poziomu: sięgnął niemal 3,34 zł.

Wszyscy zapłacimy

Koszty greckiego kryzysu ponoszą m.in. kredytobiorcy. Kredyty mieszkaniowe we frankach ma ponad połowa zadłużonych Polaków. Ogółem zadłużenie z tytułu kredytów mieszkaniowych wynosi ok. 270 mld zł. Rosnąca cena szwajcarskiej waluty osłabia złotówkę. To powoduje wzrost miesięcznych rat kredytów hipotecznych. - Frank będzie mocny tak długo, jak długo będzie trudna sytuacja na rynkach w Grecji i Portugalii, a także dopóki nie ustaną przyczyny, czyli słabość dolara i euro – mówi Ireneusz Jabłoński.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy zapowiedzieli 17 czerwca szybkie sfinalizowanie drugiego pakietu pomocy finansowej dla Grecji, w którym ma uczestniczyć również Europejski Bank Centralny. Również premier Donald Tusk zapowiedział, że Polska udzieli Atenom gwarancji finansowych w ramach Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji Finansowej. Wynoszą one ok. 250 mln euro, czyli tyle, ile polska składka do unijnego budżetu. Rynki od razu zareagowały na te oświadczenia. 17 czerwca kurs franka szwajcarskiego wynosił 3,30 zł.

Niewypłacalność Grecji byłaby dramatem przede wszystkim dla samych Greków, oznaczałaby destabilizację na rynkach finansowych, może upadek kilku banków. Kryzys w Grecji to duża próba dla Unii Europejskiej, ale nie śmiertelne niebezpieczeństwo. Stanisław Gomułka, BCC

Grecja bankrutem?

Ekonomiści różnią się w ocenach sytuacji w Grecji. - Jeśli rząd premiera Jeorjosa Papandreu przetrwa głosowanie nad wotum zaufania, sytuacja ustabilizuje się na krótko, może na kilka miesięcy. Im szybciej pozwoli się Grecji na ogłoszenie niewypłacalności, tym lepiej dla nas i strefy euro, ponieważ tym szybciej nastąpi stabilizacja ekonomiczna. To pomoże też samym Grekom na uwolnienie się od sporej części złego długu, ponieważ konsekwencję bankructwa państwa poniosą niefrasobliwi wierzyciele – twierdzi Ireneusz Jabłoński.

Z kolei prof. Stanisław Gomułka uważa, że w interesie Unii Europejskiej leży, aby nie doszło do bankructwa Grecji. – Niewypłacalność Grecji byłaby dramatem przede wszystkim dla samych Greków, oznaczałoby destabilizację na rynkach finansowych, może upadek kilku banków. Kryzys w Grecji to duża próba dla Unii Europejskiej, ale nie śmiertelne niebezpieczeństwo – uspokaja Gomułka. Podkreśla jednocześnie, że nie można się zgodzić na lekceważenie warunków stawianych Grecji przez Unię Europejską albo Międzynarodowy Fundusz Walutowy, bo taka zgoda oznaczałaby zachętę dla innych krajów w przyszłości do prowadzenia nierozsądnej, rozrzutnej polityki i sięgania po pomoc zewnętrzną.

– Sama groźba bankructwa musi być utrzymana, bo jeśli powiemy, że bankructwo nie wchodzi w grę, zniechęcimy Grecję do poszukiwania reform. Jeśli będziemy traktować ją łagodniej, niebawem będziemy musieli zmagać się również z problemem portugalskim, hiszpańskim itp. Trzeba więc trzymać się zasady utrzymania dyscypliny finansowej - mówi prof. Gomułka.

Źródło: Sekcja Dokumentacji i Analiz TVN24, tvn24.pl