Każdy mijający dzień w tym momencie to jest katastrofa gospodarcza. Nie ma możliwości funkcjonowania firmy, jeżeli nie ma możliwości obracania pieniędzmi - powiedział w "Faktach po Faktach" Paweł Gmoch ze Stowarzyszenia Greckich Przedsiębiorców w Polsce "Hermes", odnosząc się do sytuacji w Grecji.
Jak ocenił Gmoch, część "ulicy" popiera premiera Grecji Aleksisa Ciprasa. - Myślę, że bardziej wykształcona część społeczeństwa jest zdecydowanie przerażona. Sytuacja jest tragiczna, wręcz katastrofalna. Każdy mijający dzień w tym momencie to jest katastrofa gospodarcza - powiedział.
Jak podkreślił, bez pieniędzy i banków nie jest możliwe, żeby działo się cokolwiek. - Ludzie w firmach wysyłani są na przymusowe urlopy - oznajmił.
Jak zaznaczył, odbija się to na firmach, bo "nie ma możliwości funkcjonowania firmy, jeżeli nie ma możliwości obracania pieniędzmi". - Nawet jeśli wpływają na konto, banki są zamknięte do wtorku - dodał.
- Z moich źródeł w ministerstwie finansów wiem, że przy limicie wypłaty 60 euro, rząd ma gotówki w euro może jeszcze na tydzień - powiedział Gmoch.
"Merkel musi sięgnąć do kieszeni"
Poseł PiS Witold Waszczykowski uważa, że grecki rząd dogada się z wierzycielami. - Cała kwestia nie ma charakteru ekonomicznego, tylko ideologiczno- polityczny - powiedział. - Euro zostało stworzone jako utopijna waluta, jako projekt ideologiczno-polityczny. Politykom, głownie Europy Zachodniej, zależy, żeby ten projekt nie upadł, bo upadnie ich kariera - wyjaśnił Waszczykowski.
Jak dodał, niestety premier Grecji to wie. - W związku z tym blefuje, gra w pokerowe zagrywki - zaznaczył.
Zdaniem Waszczykowskiego UE czeka, żeby Cipras przedstawił kolejny ratujący twarz polityków greckich i europejskich program, który będzie można określić jako zwycięstwo. - Merkel musi sięgnąć do kieszeni, bo to długi nie do spłacenia. Będzie je restrukturyzować, rozmieszczać na następne lata. Być może gdzieś po cichu będą kasowane niektóre - powiedział.
"Nie jest możliwe granie tak ostro z wyborcami"
Paweł Zalewski z PO, jak powiedział, nie jest takim optymistą. Wyjaśnił, że z jednej strony jest Cipras, który gra opinią publiczną, żeby jak najdłużej utrzymać się przy władzy i mówi, że nie będą godzili się na upokarzające warunki, jednocześnie chcąc zmniejszenia zobowiązania.
- Z drugiej strony jest tak, że Angela Merkel ma wyborców. Nie jest możliwe granie tak ostro z wyborcami w Niemczech, ale także w Hiszpanii czy Włoszech, żeby żądania greckie były tak lekko spełnione - wyjaśnił Zalewski. Jak podkreślił, tak czy inaczej w niedzielę w Grecji odbędzie się referendum. - Jeśli Grecy zdecydują "tak", jeśli chodzi o program restrukturyzacji reform i przyjęcie warunków kredytodawców, to wówczas albo Syriza będzie kontynuowała ten projekt, albo dojdzie do wcześniejszych wyborów czy stworzenia szerszej koalicji i nowego rządu, który będzie to robił - podkreślił. Zalewski dodał, że może być tak, iż Grecy mogą zagłosować na "nie" i wtedy te wszystkie negatywne elementy, czyli brak pieniędzy na emerytury, w bankach, zaczną odgrywać rolę. Dodał, że wiele może się wydarzyć w poniedziałek.
Grecja zostanie bankrutem?
Rząd w Atenach zwrócił się też do strefy euro o przedłużenie programu pomocowego, który wygasa dzisiaj w nocy. Ministrowie finansów państw eurolandu nie zgodzili się w sobotę na tę prośbę. Wygaśnięcie programu sprawi, że Grecja nie otrzyma ostatniej raty pomocy w wysokości 7,2 mld euro. W związku z tym nie zapłaci też przypadającej we wtorek raty należności do Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 1,6 mld euro. A to oznacza, że zostanie bankrutem.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24