Gorąco w Wenezueli. Władza widzi "pucz" burżujów i CIA


Kolejny dzień w Wenezueli trwają starcia pomiędzy policją a demonstrantami. Szereg osób miało zostać rannych, a wiele aresztowanych. Do wyjścia na ulice ludzi zmusza zła sytuacja gospodarcza. W Wenezueli brakuje w sklepach podstawowych artykułów a waluta gwałtownie traci na wartości. Władze widzą jednak pełzający pucz, za którym stoją "burżuje" do spółki z CIA i kapitalistami.

Piątek przyniósł kolejne starcia na ulicach stołecznego Caracas i innych mniejszych miast. Na ulice wychodzą głównie młodzi ludzie, domagający się zmiany władz i wyrażający swoje niezadowolenie z sytuacji w kraju. W Caracas kilkaset osób zablokowało jedną z tras szybkiego ruchu.

Policja aktywnie tłumi demonstracje. Wykorzystywany jest gaz łzawiący i gumowe kule. Demonstranci są też bici i aresztowani. Jak twierdzi opozycja, za najbardziej brutalne ataki na protestujących są odpowiedzialne paramilitarne bojówki opłacane przez rząd.

Najgwałtowniejsze starcia miały miejsce w środę. W Caracas zginęło wówczas trzech demonstrujących.

"Burżuje" atakują czy rząd jest nieudolny?

W piątek późnym wieczorem prezydent Nicolas Maduro wystąpił w telewizji, po raz kolejny krytykując demonstracje. Jego zdaniem jest to próba przewrotu organizowana przez "małą grupę nieodpowiedzialnych przywódców, pełnych przemocy, nienawiści i prywatnych celów". W silnych mediach państwowych padają też stwierdzenia pokroju "faszystowski przewrót organizowany przez burżujów na usługach CIA".

Opozycja odpiera zarzuty. Demonstranci mają wychodzić na ulice głównie z powodu szybkiego pogarszania się sytuacji ekonomicznej kraju. W Wenezueli rządzonej przez skrajnie socjalistycznego Maduro, który został namaszczony na następcę przez samego Hugo Chaveza, rozsypuje się gospodarka i panuje bardzo wysoka przestępczość.

Pomimo posiadania jednych z największych zasobów ropy na świecie, w kraju co jakiś czas brakuje podstawowych produktów, takich jak papier toaletowy. Jednocześnie gwałtownie spada wartość waluty, boliwara. Inflacja wynosi około 56 procent i państwu zaczyna brakować rezerw walutowych na opłacenie importu.

Pieniądze z eksportu ropy znikają w znacznej mierze w wielkich programach socjalnych stworzonych przez Chaveza. Znaczne pieniądze wydawane są też na rosyjskie uzbrojenie. Państwowe firmy i organizacje są zarządzane skrajnie nieefektywnie, w dalszym stopniu zwiększając obciążenie budżetu.

Autor: mk//gak / Źródło: tvn24.pl, CNN, Reuters