Belgia częściowo sparaliżowana przez 24-godzinny strajk generalny pracowników sektora publicznego. Protestują oni od niedzielnego wieczora przeciwko programowi oszczędnościowemu belgijskiego rządu i Unii Europejskiej. Dziś po południu w Brukseli odbędzie się nieformalny szczyt UE, podczas którego przywódcy "27" mają uzgodnić nowy międzynarodowy traktat o stabilności, koordynacji i zarządzaniu w Unii Gospodarczej i Monetarnej, czyli tzw. pakt fiskalny.
Strajk generalny ogłosiły wspólnie trzy największe belgijskie centrale związkowe.
Paraliż komunikacyjny
W niedzielę wieczorem stanął transport kolejowy, w tym ruch szybkich pociągów międzynarodowych Thalys i Eurostar, łączących Brukselę z Paryżem, Amsterdamem, Kolonią i Londynem.
W Brukseli nie jeżdżą metro, autobusy, tramwaje. W innych częściach kraju transport publiczny również był sparaliżowany.
Na lotnisku w Brukseli odwołano kilka lotów; zanotowano również opóźnienia, lecz ruch utrzymuje się w normie. Z kolei całkowicie zamknięto lotnisko w Charleroi na zachodzie kraju.
Do strajku przystąpili również pracownicy poczty, pracownicy portu lotniczego w Antwerpii - jednego z najważniejszych w Europie. Protestujący zorganizowali blokady dróg i autostrad w całym kraju.
Bolesne cięcia
Strajkujący sprzeciwiają się przyjętemu pod koniec listopada budżetowi oszczędnościowemu na 2012 rok, popartemu przez wszystkie tworzące nowy rząd partie, a więc socjalistów, liberałów i chadeków.
Budżet zakłada m.in. obniżenie deficytu budżetowego poniżej 3 proc. PKB; oznacza to konieczność znalezienia oszczędności w wysokości 13 mld euro.
Dzisiejszy strajk to kolejny w ostatnim czasie tak duży protest. Strajk sektora publicznego w reakcji na reformę emerytalną sparaliżował Belgię 22 grudnia. Nie kursowały tego dnia pociągi, nieczynny był transport miejski. Do strajku dołączyły szkoły, media publiczne i strażnicy więzienni.
Źródło: PAP, Reuters