"Gardło ognia" znów złowrogo mruczy

Wulkan Tungurahua znów jest groźny
Wulkan Tungurahua znów jest groźnyTVN24

Andyjski wulkan Tungurahua, położony o 135 km na południe od stolicy Ekwadoru Quito ożywił się, zmuszając władze do ewakuowania ok. 1200 mieszkańców wiosek położonych u jego podnóża.

Większość mieszkańców wioski Penipe i sąsiednich osiedli znalazła schronienie w przygotowanych przez władze miasteczkach namiotowych, znajdujących się pod opieką gwardii obywatelskiej. - Musieliśmy ewakuować ludzi, by nie pozostawali w pobliżu wulkanu - powiedział burmistrz Penipe Juan Salazar. Część rolników powraca na zbocza, ale tylko w ciągu dnia, by uprawiać pola.

Aktywność sejsmiczna wulkanu rozpoczęła się w sobotę rano, od trwających z przerwami przez siedem godzin wstrząsów podziemnych. W ciągu ostatnich 2 dni zarejestrowano w jego okolicach około stu takich, przeważnie słabych, wstrząsów.

Następnie z krateru zaczęły się wydobywać płomienie, dymy oraz pyły opadające na ziemię w postaci popiołu wulkanicznego. Od tego czasu aktywność wulkanu nie ustaje ani na chwilę - podał w specjalnym komunikacie Ekwadorski Instytut Geofizyczny. - Nie możemy w tej chwili wykluczyć, że wulkan w najbliższych tygodniach będzie ożywiał się coraz bardziej, groźba wybuchu wzrośnie, a sytuacja stanie się krytyczna - napisano w komunikacie.

Wulkan Tungurahua o wysokości 5023 metrów wyszedł ze stanu uśpienia w 1999 roku. Jego nazwa oznacza w języku Indian Quichua "Gardło ognia". W 2006 roku jego erupcja spowodowała śmierć 6 osób, zniszczyła bądź silnie uszkodziła prawie 5 tys. domów mieszkalnych, niszcząc uprawy i pokrywając popiołem wulkanicznym pola o powierzchni ponad 200 tys. hektarów.

Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: TVN24