Przez półtorej godziny Josef Fritzl był przesłuchiwany przez prokuratora. Środowa prasa donosi tymczasem, że Austriak był częstym gościem domu publicznego Villa Ostende w Linzu. Uchodził tam za wyjątkowego zboczeńca. Kobiety się go bały, bo kazał im udawać denatki.
By przesłuchać Josefa Fritzla prokurator Christiane Burkheiser udała się do więzienia w St. Poelten w Dolnej Austrii, gdzie przebywa kazirodca. W celi, w której był on przesłuchiwany, nie było ani jego adwokata ani psychologa. Obecna była tylko pani prokurator oraz stenotypistka. Fritzl postanowił współpracować z prokuraturą i bez oporów odpowiadał na pytania. Na razie nie postawiono mu żadnych zarzutów. Podczas środowego przesłuchania prokurator chciała z kazirodcą odtworzyć jego biografię.
Fritzl dostanie zarzuty gwałtu, a może nawet zabójstwa
Dochodzenie trwa. Śledczy starają się ustalić, czy cała sprawa wyszła na jaw, bo tak chciał Fritzl. Od kilku dni w Austrii krążą pogłoski, że 73-latek chciał oddać się w ręce policji, bo miał już dość skrywanego przez 24-lata makabrycznego sekretu.
Prokuratorzy chcą też się dowiedzieć, czy Fritzl przyczynił się do śmierci siódmego dziecka, które miał ze swoją córką. Jeśli okaże się, że tak było, Austriakowi może grozić kara więzienia znaczenie wyższa niż 15 lat, na które maksymalnie może zostać skazany za gwałt na córce.
Fritzl przebywa obecnie w podwójnej celi, ponieważ istniało ryzyko, że może próbować odebrać sobie życie. Nie został osadzony w większej celi z innymi więźniami, bo ci z kolei mogliby chcieć wymierzyć mu sprawiedliwość na własną rękę.
Listy z pogróżkami dla adwokata
Badania DNA potwierdziły, że to on jest ojcem sześciorga dzieci swojej córki Elisabeth. Siódme dziecko z tego kazirodczego związku zmarło. Fritzlowi nie postawiono jeszcze formalnych zarzutów. Jego adwokat Rudolf Mayer zapowiada, że linią obrony będzie niepoczytalność jego klienta.
Adwokat ponadto ujawnił, że zarówno jemu, jak i samemu Fritzlowi wielokrotnie grożono już śmiercią - przez telefon i w poczcie elektronicznej. Groźby napływają nie tylko z Austrii, lecz także z Holandii, Wielkiej Brytanii i innych krajów.
"Wyjątkowy zboczeniec"
Tymczasem dziennikarz austriackiego tabloidu "Oesterreich" dotarł do kelnera, który pracował w domu publicznym Villa Ostende w Linzu. Fritzl uchodził tam za "wyjątkowego zboczeńca". - Kobiety się na niego skarżyły, bo był wyjątkowo brutalny. Lubił dominować - opowiada mężczyzna. Przyznał, że prostytutki odmawiały usług Fritzlowi, ponieważ bały się z nim zostać sam na sam.
Natomiast "Daily Telegraph" podała, że austriacka policja obawia się, iż oskarżony mógł również gwałcić jedną ze swoich córek-wnuczek, 19-letnią Kerstin. Dziewczyna nadal przebywa w szpitalu w stanie ciężkim, chociaż stabilnym. To właśnie ciężka choroba Kerstin skłoniła ojca i dziadka zarazem do zawiezienia jej do szpitala w Amstetten i doprowadziła do ujawnienia dramatu jego córki Elizabeth, który wstrząsnął światową opinią publiczną.
Władze Austrii biją się w pierś
We wtorek władze Austrii po raz pierwszy przyznały się do zaniedbań. - Byliśmy zbyt łatwowierni i niedostatecznie zbadaliśmy zniknięcie Elisabeth Fritzl - uznała w wywiadzie dla dziennika "Der Standard" austriacka minister sprawiedliwości Maria Berger. Minister podkreśliła, że władze zbyt łatwo uwierzyły w zmyśloną przez Josefa Fritzla historię o tym jakoby Elisabeth przebywała w sekcie.
Austriaccy deputowani będą w środę rozmawiać o zaostrzeniu kar za przestępstwa seksualne. Jak pisze brytyjski "Daily Telegraph", polityków oburzyło, że Fritzl skazany przed laty między innymi za gwałt, mógł adoptować swoje dzieci przekonując sąd, że to jego wnuki. Minister sprawiedliwości zaznaczyła, że przedłużenie kar więzienia nie będzie "panaceum" na przestępstwa na tle seksualnym. Na mocy austriackiego prawa po piętnastu latach następuje zatarcie informacji na temat przestępstw seksualnych. Nie ma do nich dostępu nawet policja ani opieka społeczna. W 1967 roku Josef Fritzl odsiedział 18 miesięcy w wiezieniu za zgwałcenie kobiety. Oskarżony był również o próbę gwałtu, publiczne obnażenie się oraz podpalenie.
Amstetten chce powrotu do normalności
Miasto Amstetten, gdzie kazirodca przez 24 lata więził i gwałcił swoją córkę Elisabeth, coraz bardziej przypomina oblężoną twierdzę. Do Austrii ściągnęli paparazzi z całego świata. Polują nie tylko na ofiary Fritzla, ale także jego sąsiadów, którym opinia publiczna na świecie zarzuca, że nie dostrzegli dramatu rodziny Fritzlów. Czują się napiętnowani. - Nadszedł czas na powrót do normalności - mówi Herman Gruener, rzecznik urzędu miasta Amstetten. W środę po południu w centrum miasteczka zbiorą się mieszkańcy, by wyrazić współczucie i wsparcie dla więzionej i gwałconej przez własnego ojca Elisabeth i jej dzieci. Na ulicach, w szkołach, w witrynach sklepów, mieszkańcy rozwieszą transparenty. - Chcemy pokazać, że współczujemy ofiarom Josefa Fritzla i mamy serce, ale też zamanifestować, że sami chcemy kształtować naszą przyszłość - mówią mieszkańcy Amstetten.
Źródło: tvn24.pl, PAP, onet.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, EPA