Francja pomoże afrykańskiemu sojusznikowi

Aktualizacja:

W Ndżamenie ciągle słychać wymianę ognia między siłami rządowymi a rebeliantami - donoszą świadkowie. Tymczasem prezydent Francji, której kolonią był Czad do 1960 r., zapowiada, że jest gotów w razie potrzeby wysłać do Afryki francuskich żołnierzy.

- Jeśli Francja będzie musiała spełnić swój obowiązek, uczyni to - zadeklarował Sarkozy w odpowiedzi na pytanie o ewentualną operację wojskową w Czadzie. - Niech nikt w to nie wątpi - dodał prezydent.

Francuscy żołnierze znajdują się już w Czadzie. Jednak według Sarkozy'ego, liczący ponad tysiąc ludzi francuski kontyngent nie brał dotąd udziału w walkach - poza jednym incydentem w piątek wieczorem, gdy otworzył ogień dla zapewnienia ochrony francuskich cywilów. Jak podkreślił prezydent, był to akt samoobrony, a doniesienia rebeliantów o zabijaniu cywilów przez Francuzów są "absolutnie nieścisłe".

ONZ apeluje o pomoc

Rada Bezpieczeństwa ONZ potępiła w poniedziałek rebeliantów, usiłujących obalić prezydenta Czadu Idrissa Deby'ego i jego rząd. Zaapelowała jednocześnie do wspólnoty międzynarodowej, by udzieliła wsparcia Czadowi.

Rebelianci, od ubiegłego tygodnia atakujący Ndżamenę, zapowiedzieli we wtorek, że zaakceptują porozumienie rozejmowe, jeśli prezydent Idriss Deby zrezygnuje z władzy. Zdaniem Sarkozy'ego, lepiej byłoby, gdyby Czadyjczycy sami rozwiązali własne problemy: - Gdyby Czad stał się ofiarą agresji, Francja podjęłaby - podkreślam, że mówię to w trybie przypuszczającym - środki dla przeciwstawienia się takiej akcji - powiedział prezydent.

Konflikt w Czadzie związany jest z toczącą się od czterech lat wojną w sąsiednim sudańskim Darfurze. Prezydent Czadu Idriss Deby pochodzi z tej samej grupy etnicznej co rebelianci w Darfurze. Władze obu krajów wzajemnie oskarżają się o wspieranie rebeliantów działających po drugiej stronie granicy. W grę wchodzą też zasoby ropy naftowej w regionie.

Źródło: PAP, tvn24.pl