Euroland wita byłą republikę sowiecką

Aktualizacja:

Estonia została 17. krajem ze wspólną walutą euro. Ten jeden z najmniejszych krajów UE (zaledwie 1,4 mln mieszkańców), była republika sowiecka, wchodzi do eurolandu w czasie, gdy strefa euro przeżywa największy kryzys od momentu jej powstania.

Estończycy pożegnali się o północy (miejscowego czasu) z koroną - swoją narodową walutą, którą cieszyli się od momentu odzyskania niepodległości, a więc niecałe dwie dekady. Oficjalne uroczystości odbyły się w stolicy kraju, Tallinie, m.in. z udziałem komisarza ds. monetarnych Olli Rehna oraz premierów pozostałych krajów bałtyckich, Litwy i Łotwy.

Dopełnienie integracji z Zachodem

Znaczna część Estończyków uważa jednak wspólną walutę za dopełnienie integracji z Zachodem.

Bałtycki kraj jest jednym z najmniejszych i najuboższych w strefie euro.

Gospodarka Estonii będzie stanowiła zaledwie jedną dziesiątą procenta wartej 12,5 biliona dol. gospodarki krajów strefy euro. Jednak wprowadzenie w Estonii wspólnej waluty ma wymiar symboliczny - ma pokazać, że mimo najgorszego w jej 12-letniej historii kryzysu największy projekt finansowy Europy pozostaje wciąż kuszącą perspektywą.

Konformiści z Estonii?

Jak pisze AP, wielu obserwatorom może wydawać się, że przyjęcie przez Estonię euro w obecnej sytuacji przypomina historię o konformiście, który skacze z mostu, ponieważ wszyscy inni też tak robią. Jednak znaczna część estońskiego społeczeństwa uważa wspólną walutę za kulminację 20 lat integrowania się z Zachodem. Wielu uważa również, że mimo kryzysu przystąpienie do eurostrefy może przynieść wiele korzyści.

- Bez wątpienia przystąpienie do strefy euro jest najwybitniejszym osiągnięciem tego rządu - ocenił premier Estonii Andrus Ansip. - Członkostwo przyniesie więcej miejsc pracy, wyższe emerytury i szybszy rozwój gospodarczy. Przyniesie nam stabilność.

Sceptyków nie brakuje

Nie wszyscy są jednak zadowoleni z przyjęcia euro. Z badań opinii publicznej wynika, że poparcie dla wspólnej waluty spadło z ponad 60 do około 50 proc. Wiele osób obawia się podwyżek, do których doszło w innych krajach po wprowadzeniu euro.

- Nie podoba mi się to. Uważam, że wielu Estończyków nie jest na to gotowych. Powinniśmy byli zaczekać jeszcze parę lat - powiedziała 22-letnia sprzedawczyni Evely Jaanson w rozmowie z AP.

Jak na europejskie standardy Estonia jest dość uboga - przypomina agencja. Średnie miesięczne wynagrodzenie w trzecim kwartale 2010 roku wyniosło 760 euro (około 3 tys. zł) a bezrobocie sięgnęło 15,5 proc. (średnia w strefie euro to 10,1 proc.). W ubiegłym roku kraj przeżył jeden z najsilniejszych spadków PKB w całej UE - niemal o 14 proc.

Według niektórych ekonomistów w takiej sytuacji Estonia powinna zaczekać z przystępowaniem do strefy euro, a w zamian skoncentrować się na nadrabianiu nierówności w stosunku do pozostałych członków strefy, zwiększając deficyt - czego zasady strefy euro teoretycznie zabraniają.

Wychodzą z kryzysu

Gospodarka Estonii, znana z nacisku na innowacje i technologie, szybko wychodzi z kryzysu. W trzecim kwartale roku 2010 jej wzrost gospodarczy wyniósł 5 proc. w stosunku do roku poprzedniego, szczególnie dzięki wzrostowi eksportu, a MFW prognozuje, że w przyszłym roku wyniesie on 4 proc.

Estonia, która przystąpiła do UE i NATO w 2004 roku, jest przykładem dyscypliny fiskalnej, konsekwentnie prowadzonej polityki budżetowej z nadwyżkami odnotowywanymi przez siedem kolejnych lat od 2002 roku. Ma też najniższy dług publiczny w stosunku do PKB spośród wszystkich członków strefy euro.

Z drugiej strony w przyszłym roku w kraju prawdopodobniej wzrośnie inflacja, a MFW prognozuje, że z powodu "nieodpowiednich kwalifikacji i niskiej mobilności siły roboczej" nie uda się zmniejszyć bezrobocia.

Mieszane uczucia

Nastroje wśród Estończyków są podzielone. Niektórzy obawiają się podwyżek cen, inni wiążą euro z nadziejami na szybszy wzrost gospodarczy. Jak będzie? Pokażą najbliższe miesiące. Dziś jednak w Estonii najważniejsza jest szampańska zabawa.

Źródło: reuters, pap