Epidemia urojeń po upadku statku kosmicznego

 
Statek Progress podczas dokowania do stacjiNASA

Pewną syberyjską wioskę ogarnęła epidemia. Mieszkańcy uskarżają się na bóle głowy, podwyższone ciśnienie i bóle gardła. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że wszyscy wiążą swoją przypadłość z upadkiem statku kosmicznego Progress. Pojazd wyładowany tonami zaopatrzenia dla stacji kosmicznej rozbił się w środę w okolicy ich wsi.

Mieszkający w okolicy ludzie już dzień po katastrofie uskarżali się na dziwne symptomy. Nie stwierdzono u nich jednak żadnej choroby. Wszyscy zaczęli więc łączyć ich przypadłość z rozbitym Progressem.

Siła sugestii

Na pokładzie automatycznego statku zaopatrzeniowego były bowiem tony różnych substancji, w tym wysoko toksycznego paliwa do silników manewrowych Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Przedstawiciele służb bezpieczeństwa i agencji Roskosmos zdecydowanie zaprzeczyli jednak, aby substancja mogła spaść na ziemię. Paliwo będąc bardzo łatwopalne, miało spłonąć podczas ponownego wejścia w atmosferę. Służby zapewniają, że w powietrzu nad Syberią nie wykryto toksycznej substancji.

Liczne "zachorowania" we wsi Karkosz lekarze i oficjele złożyli na karb paniki. - Nadmiernie łatwowierni i podatni na wpływy ludzie, którzy mają bujną wyobraźnię, mogą czuć się źle fizycznie pod wpływem własnych emocji - stwierdził przedstawiciel Roskosmosu. - Gdyby naprawdę zostali zatruci toksynami, objawy byłyby zdecydowanie bardziej poważne niż bolące gardło - dodał.

Kosmiczny deszcz

Automatyczny statek transportowy Progress rozbił się na południowej Syberii w środę. Pojazd wystartował z Bajkonuru na szczycie rakiety Sojuz. Już na orbicie doszło do awarii i ostatni człon rakiety nie oddzielił się prawidłowo od transportowca. Zbyt ciężki Progres z fragmentem Sojuza ponownie wszedł w atmosferę i uległ katastrofie. Na pokładzie wiózł ponad trzy tony zapasów dla ISS.

Na obszar Kraju Ałtajskiego części rakiet i pojazdów kosmicznych spadają od dekad, ponieważ wszystko co startuje z Bajkonuru musi nad nią przelecieć. Eksperci szacują, że na tajgę i pola spadło już około 2,5 tony różnego złomu kosmicznego. W 2008 roku długi na 3,5 metra fragment rakiety Progress-M wbił się w ziemię kilka metrów od domu pasterza. Władze odmówiły mu jednak odszkodowania.

Pieniędzy od państwa domagają się również mieszkańcy okolic kosmodromu w Plesiecku na północy Rosji. Tam również na ziemię spadają od dekad znaczne ilości kosmicznego złomu. Do tej pory państwo nie ustosunkowało się do żądań.

Źródło: RIA Novosti, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: NASA