Powołanie unijnej "grupy refleksji", wysłanie misji do Kosowa i ewentualna gotowość do uznania niepodległości tego regionu to wyniki szczytu szefów rządów państw Unii Europejskiej w Brukseli. W misji policjantów i prawników w Kosowie weźmie udział także Polska.
Misja bynajmniej nie wojskowa
Podjęliśmy formalną decyzję. Jesteśmy gotowi do działania. To sygnał, że chcemy być pierwszoplanowym graczem we wspólnocie międzynarodowej w celu zapewnienia pokoju i stabilności w regionie Jose Socrates, premier Portugalii
- Podjęliśmy formalną decyzję. Jesteśmy gotowi do działania. To sygnał, że chcemy być pierwszoplanowym graczem we wspólnocie międzynarodowej w celu zapewnienia pokoju i stabilności w regionie - powiedział Jose Socrates, premier przewodniczącej UE w tym półroczu Portugalii.
Gdy Socratesa zapytano, czy wysłanie misji oznacza, że UE uzna niepodległe Kosowo odpowiedział "nie".
- Podejmujemy negocjacje w ramach Rady Bezpieczeństwa ONZ - wyjaśnił. We wtorek podejmie ona dyskusję w sprawie przyszłego statusu enklawy, która formalnie należy do Serbii, ale od roku 1999 jest administrowana przez ONZ i strzeżona przez siły NATO.
Polacy też pojadą
Premier Donald Tusk zapowiedział, że Polska jest gotowa uczestniczyć w misji. Stwierdził, że podczas szczytu nikt nie kwestionował prawa Kosowa do niepodległości. Według niego, dominowało jednak przekonanie, że z wszelkimi unijnymi deklaracjami w sprawie uznania Kosowa należy poczekać do czasu, kiedy Kosowo ogłosi niepodległość.
Wydaje się rzeczą oczywistą, że Polska tam, gdzie będzie chodzić o pomoc, powinna być gotowa Premier Donald Tusk
- Wydaje się rzeczą oczywistą, że Polska tam, gdzie będzie chodzić o pomoc, powinna być gotowa - powiedział premier.
Datę wysłania liczącej około 1800 policjantów i prawników misji mają ustalić ministrowie spraw zagranicznych UE. Ich najbliższe spotkanie zaplanowano na 28 stycznia.
UE trochę podzielona
Z wypowiedzi uczestników szczytu wynika, że kraje skłaniają się ku poparciu jednostronnej deklaracji niepodległości Kosowa - w przyjętych wnioskach końcowych ze spotkania brak jednak tak zdecydowanej deklaracji. UE chce zachować ostrożność, poczekać nie tylko na oficjalne stanowisko Rady Bezpieczeństwa, ale też wyniki styczniowych wyborów w Serbii.
Serbia w UE?
Z drugiej strony UE chce, co wyraźnie podkreślono na szczycie, Serbii w unijnych strukturach. Zadeklarowano wręcz możliwość przyspieszenia negocjacji, czyli podpisania wynegocjowanego porozumienia o stowarzyszeniu i przyznania potem Serbii statusu kraju kandydującego do UE. Serbia natychmiast ogłosiła, że nigdy się nie zgodzi na oderwanie Kosowa w zamian za przyśpieszenie przystąpienia do Unii Europejskiej.
W ostatniej chwili do wniosków końcowych przywódcy dołączyli zastrzeżenie, że warunkiem postępu jest pełna współpraca Serbii z ONZ-owskim trybunałem ds. zbrodni wojennych w byłej Jugosławii.
Zgoda na podpisanie porozumienia musi zapaść w UE jednomyślnie. Holenderski minister spraw zagranicznych Maxime Verhagen zapowiedział, że swój podpis złoży, kiedy do Hagi trafi poszukiwany za zbrodnie wojenne serbski generał Ratko Mladić.
Francuski think-tank
Na szczycie przywódcy przyjęli też mandat "grupy refleksji" - pomysłu, który przedstawił Nicolas Sarkozy, a której zadaniem jest przedstawienie raportu o przyszłości UE do 2010 roku.
Przywódcy zgodzili się na zaproponowanych przez Portugalię kandydatów na przewodniczącego (były socjalistyczny premier Hiszpanii Felipe Gonzalez) i wiceprzewodniczących (była prezydent Łotwy Vaira Vike-Freiberga oraz były prezes koncernu Nokia, a dzisiaj jego dyrektor nie pełniący funkcji wykonawczych, Fin Jorma Ollila). Pełny skład grupy będzie ustalony w drugiej połowie przyszłego roku, czyli podczas francuskiego przewodnictwa w UE - zapowiedział Socrates.
Mandat grupy przewiduje, że ma ona liczyć nie więcej niż 9 członków. Nie jest jasne, czy do ich liczby należy zaliczać przewodniczącego i wiceprzewodniczących, jak wynikałoby z literalnego rozumienia przyjętych sformułowań. Nicolas Sarkozy powiedział w Brukseli, że według niego, w mandacie chodzi o 9 członków ponad mianowane w piątek prezydium, czyli że w sumie grupa będzie liczyć 12 osób.
Tureckie ludobójstwo źródłem demonstracji
Brukselskiemu szczytowi towarzyszyły demonstracje. Ich uczestnicy przyjechali aż z 12 krajów - Niemiec, Austrii, Belgii, Bułgarii, Cypru, Hiszpanii, Francji, Grecji, Włoch, Holandii, Wielkiej Brytanii i Szwecji. Podczas spotkaniu przywódców państw Wspólnoty, chcieli oni wywrzeć na UE presję, aby ta - zanim zacznie rozmowy akcesyjne z Turcją - zmusiła ją do uznania zbrodni ludobójstwa na narodzie ormiańskim w 1917 roku.
Źródło: PAP, tvn24.pl