Dziesięciu skorumpowanych ministrów i naciski na dziennikarzy

 
Co szykuje bułgarski DANS?TVN24

Nie tylko Polacy mogą obserwować boje wokół służb specjalnych tropiących korupcję. Problemy z nadużyciami władzy i tajnymi służbami, i to o wiele większe, mają też Bułgarzy.

Zaczęło się 15 października, gdy tygodnik "Galeria" w swoim pierwszym numerze opublikował fragmenty 65-stronicowego raportu Państwowej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (DANS) z 10 lipca.

Był to tajny raport o korupcji w rządzie, o którym już wcześniej - w sierpniu - mogli usłyszeć Bułgarzy. W wywiadzie dla dziennika "Trud" o jego istnieniu poinformował Aleksej Petrow, były doradca zwolnionego już szefa DANS Petko Sertowa.

Rewelacje te zostały natychmiast zdementowane zarówno przez poprzedniego premiera Bułgarii Sergeja Staniszewa, jak i obecnego Bojko Borysowa, który - według słów Petrowa - miał wiedzieć o co najmniej 10 skorumpowanych członkach gabinetu Staniszewa.

"Sierżant", "Wilk", "Cwaniak"...

"Galeria" nie dała jednak za wygraną i fragmenty raportu opublikowała. Tygodnik napisał, że swoją publikacją chciał udowodnić, że "DANS dysponuje informacjami o nadużyciach byłych ministrów i wiceministrów

W ministerstwach gospodarki i energetyki stwierdzono z kolei przypadki manipulowania wynikami konkursów dotyczących projektów realizowanych w ramach przedakcesyjnych i operacyjnych programów unijnych na korzyść firm, należących do osób, mających związki z urzędnikami na kierowniczych stanowiskach "Galeria"

Według tygodnika w raporcie nie wymieniono nazwisk, a tylko pseudonimy rozpracowywanych ministrów: "Sierżant", "Wilk", "Cwaniak", "Nachalny". Zdaniem "Galerii" można jednak "domyślić się" o kogo chodzi.

Służba wie, ale nic nie robi?

"W ministerstwach gospodarki i energetyki stwierdzono z kolei przypadki manipulowania wynikami konkursów dotyczących projektów realizowanych w ramach przedakcesyjnych i operacyjnych programów unijnych na korzyść firm, należących do osób, mających związki z urzędnikami na kierowniczych stanowiskach", cytuje raport "Galeria".

W artykule czytamy dalej, że "DANS posiada informacje o powiązaniach między osobami, zajmującymi wysokie stanowiska (...) a właścicielami firm, które uczestniczą w realizacji projektów unijnych".

Dziennikarze na dywaniku

Kolejna odsłona afery miała miejsce we wtorek, gdy dyrektorka i redaktor naczelna "Galerii", Krystina Patraszkowa i Zoja Dymitrowa, zostały wezwane do DANS, gdzie zażądano od nich ujawnienia źródeł informacji na temat korupcji w byłym rządzie Bułgarii.

Według relacji obu kobiet, odmówiły one ujawnienia źródeł, gdyż groziłoby to utratą wiarygodności przez tygodnik. Dymitrowa, która do początku sierpnia była rzeczniczką DANS, zapytała byłych kolegów "co dokładnie z kwestionowanej publikacji jest tajne, lecz nie otrzymała odpowiedzi".

Agencja z wielkimi uprawnieniami

Tygodnik "Galeria" swoją nazwą nawiązuje do kryptonimu operacji, w ramach której przed rokiem podsłuchiwano dziennikarzy piszących o skandalach w kręgach ówczesnej władzy.

Jak tłumaczono oficjalnie, podsłuch miał na celu ujawnienie źródeł wycieku informacji w samej DANS, którą powołano w końcu 2006 roku w celu zwalczania przestępczości zorganizowanej i korupcji na wysokich szczeblach władzy.

Agencji dano duże uprawnienia, które obecny parlament znacznie ograniczył po zarzutach, że DANS wykorzystywano w celach politycznych.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: TVN24