Birmańskie władze aresztowały pięciu dziennikarzy prywatnego tygodnika "Unity". Powodem zatrzymania jest upublicznienie informacji o budowie fabryki broni chemicznej, w środkowej części kraju. Władze odrzucają oskarżenia prasy, jako "całkowicie bezpodstawne". Dziennikarzom zarzucono zdradę tajemnic państwowych.
Według mieszkańców, na których powołuje się tygodnik "Unity", rozrastająca się fabryka w Pauk, wiosce biedoty w regionie Magway, w środkowej części kraju, ma służyć produkcji broni chemicznej.
Naruszenie ustawy o tajemnicy państwowej
Wiceminister informacji, Ye Htut, przyznał, że fabryka należy do resortu obrony, odrzucił jednak oskarżenia o produkcję broni chemicznej jako "całkowicie bezpodstawne".
Państwowa telewizja podała, że aresztowani naruszyli ustawę o tajemnicy państwowej z 1923 roku. Policja skonfiskowała wszystkie egzemplarze tygodnika, który ukazał się 25 stycznia.
W sobotę, tuż przed aresztowaniem, Tin San, redaktor naczelny "Unity", w rozmowie z agencją Associated Press powiedział, że dzień wcześniej, zatrzymany został dziennikarz Lu Maw Naing. Najprawdopodobniej z powodu artykułu na temat Pauk. Kilka godzin później aresztowano trzech pozostałych dziennikarzy - podał krewny Tin Sana.
Zastraszanie dziennikarzy
W 2011 roku, rządzący Birmą od 1962 roku wojskowi, formalnie przekazali władzę popieranej przez nich administracji cywilnej. Prezydent Thein Sein wdrożył szereg reform. Rozpoczął dialog z demokratyczną opozycją, przywrócił prawo do organizowania strajków i tworzenia związków zawodowych, uwolnił setki opozycjonistów.
Jednak organizacje monitorujące wolność prasy alarmują, że wciąż dochodzi do zastraszania i zatrzymywania dziennikarzy, zwłaszcza na prowincji. Sytuacja w Birmie systematycznie się pogarsza.
Autor: jlo//kdj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia Commons | Thai Government photographer