Stojący na poligonie amerykański F-16 eksplodował, wysyłając w powietrze deszcz szczątków w towarzystwie kuli ognia. Kiedy dym opadł okazało się, że wybuch przeciął maszynę na pół. Zgromadzeni niedaleko wojskowi nie wydawali się zmartwieni, ponieważ tym efektownym spektaklem samolot wypełnił swoje ostatnie zadanie.
Kiedy polskie lotnictwo szczyci się nowymi F-16 C/D Block52+, Amerykanie zastanawiają się, co począć z setkami F-16 pierwszych wersji zalegających w magazynach uzbrojenia.
Nowe życie
US Air Force postanowiły wprowadzić w życie program "recyclingu" nadwyżki starych jastrzębi. Zakonserwowane maszyny postanowiono przystosować do pełnienia funkcji pełnowymiarowych latających celów czwartej generacji.
QF-16, bo pod takim oznaczeniem będą latać stare "szesnastki" otrzymają wyposażenie umożliwiające ich pilotowanie z ziemi. Dzięki temu amerykańscy piloci i operatorzy systemów przeciwlotniczych będą mogli trenować walkę z pełnowymiarowym i prawie normalnym samolotem.
Jednym z testów przed wprowadzeniem QF-16 do służby w 2014 roku, jest certyfikowanie systemu autodestrukcji. Konstruktorzy chcieli sprawdzić, czy maszyna na pewno ulegnie zniszczeniu i ile przy tej okazji powstanie szczątków.
- To był smutny widok, ale test był konieczny - podsumował major Wayne Chitmon z jednostki która w przyszłości będzie miała QF-16 na wyposażeniu.
Źródło: USAirForce
Źródło zdjęcia głównego: US Air Force