Amerykański sąd wojskowy skazał sierżanta Roberta Balesa na dożywocie bez możliwości wcześniejszego zwolnienia za zabicie 16 afgańskich cywilów, w tym kobiet i dzieci. Bales podczas procesu przyznał się do zabójstwa i przeprosił za swój czyn.
Ława sześciu przysięgłych w piątek naradzała się niecałe dwie godziny zanim podjęła decyzję, że Bales powinien spędzić w więzieniu resztę życia. - Wyrugował całe pokolenia i zrujnował życie wielu osobom - mówił w piątek prokurator Jay Morse. - Przez resztę życia powinien być znany wyłącznie jako więzień - dodał.
Proces, który toczył się przed sądem wojskowym w stanie Waszyngton, dotyczył zbrodni z marca 2012 roku, której Bales dopuścił się w małej afgańskiej wiosce opodal Kandaharu. Bales przyznał się już do stawianych mu zarzutów, co było częścią umowy z prokuraturą, dzięki której uniknął kary śmierci. Przeprosił też za to, co zrobił. - Wiem, że to nigdy nie wystarczy, ale jest mi przykro - stwierdził oskarżony. Dodał przy tym, że strzelanie do śpiących kobiet i dzieci było "aktem tchórzostwa".
Morderczy szał
Oskarżony żołnierz dopuścił się zbrodni na czwartej i ostatniej swojej misji zagranicznej. Podczas procesu ustalono, że wyszedł z bazy swojej jednostki po zmroku uzbrojony w nóż, pistolet i karabin z granatnikiem. Samotnie udał się do pobliskiej wioski, gdzie zaczął z "zimną premedytacją" mordować cywili śpiących w domach. Zabił łącznie 16 osób, głównie kobiety i dzieci. Bales podczas swojej morderczej serii wrócił nawet na krótko do bazy i powiedział wartownikowi, że "właśnie zabił parę osób". Podczas swojego ostatniego wystąpienia oskarżyciele wezwali na świadka Afgańczyka, który od kul Balesa stracił żonę, matkę, brata i szóstkę z siódemki dzieci. Haji Mohammad Wazir w noc ataku przebywał w innej wiosce i gdy wrócił do domu zobaczył ciała niemal całej rodziny załadowane już na ciężarówkę. - Człowiek, który straci jedno dziecko, jest zdruzgotany. Możecie sobie wyobrazić, co czułem ja - stwierdził Afgańczyk.
Dobry ojciec, odważny żołnierz
Obrona przedstawiała Balesa jako dobrego ojca dwójki dzieci i odważnego żołnierza, który za swoją służbę otrzymywał wyłącznie pochwały. Miał jednak cierpieć w wyniku stresu pourazowego, którego nabawił się przez lata służby w Iraku i Afganistanie, oraz od uszkodzenia mózgu po bliskim wybuchu bomby-pułapki. Kilka dni przed jego zbrodnią jednemu z żołnierzy z jego oddziału eksplozja miny urwała nogę, co miało wpłynąć na stan psychiczny sierżanta. Obrona twierdzi, że feralnej nocy "załamał się" psychicznie. Pytany o swoje wspomnienia z morderczej nocy Bales twierdzi, że są bardzo "dziurawe". Nie potrafi powiedzieć dlaczego zaczął mordować. - Myślę, że w żadnym wypadku nie ma dla tego wytłumaczenia - stwierdził.
Autor: mk/tr/jk / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: US Army