Nieoczekiwany najazd na Kreml. Na teren siedziby prezydenta Rosji wtargnął samochód z kobietą za kierownicą. W aucie była też dwójka jej dzieci. 33-letnia mieszkanka obwodu briańskiego żądała spotkania z Miedwiediewem. Groziła, że zabije dzieci i siebie.
Samochód wjechał na teren Kremla przez bramę w wieży Borowickiej. Kobieta zażądała spotkania z prezydentem. Zablokowała drzwi i nie chciała wpuścić do środka policjantów chcących z nią negocjować.
Ustalono, że kobieta pochodzi z obwodu briańskiego w zachodniej Rosji. Nazywa się Alesia Rudenko. Ma 33 lata, a jej dzieci Polina i Michaił mają, odpowiednio, 9 i 7 lat.
- Oczekuje zapewnienie jej i jej dzieciom mieszkania i pomocy materialnej. Grozi, że zabije dzieci i siebie - powiedział informator agencji Interfax w policji.
W rozmowy ze zdesperowaną kobietą zaangażował się komendant ochrony Kremla i przedstawiciel administracji prezydenckiej. Samego Miedwiediewa na Kremlu akurat nie było. Pojechał z wizytą do Magnitogorska.
Ochronie udało się w końcu namówić kobietę do dobrowolnego opuszczenia terenu Kremla. Powiedziano jej, żeby przyszła jutro. Zapewniono jej i jej dzieciom nocleg w hotelu.
Nie pierwszy raz
Jak dowiedziała się agencja Interfax, to już drugi podobny wyczyn tej kobiety. Trzy miesiące temu wjechała samochodem na Plac Czerwony, łamiąc obowiązujące tam przepisy. Także żądała rozmowy z Miedwiediewem.
Wtedy jednak siedziała za kierownicą toyoty. Dziś przyjechała volkswagenem.
Wówczas sprawa skończyła się na tym, że kobietę oddano w ręce psychiatrów, a dzieci czasowo umieszczono w szpitalu.
Źródło: Interfax, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc/hu