Czy Rosjanom potrzebna jest prawda o Katyniu?

Aktualizacja:

Prawda o zbrodni katyńskiej najbardziej nie jest wcale potrzebna stosunkom rosyjsko-polskim, ale samym Rosjanom - mówi w rozmowie z tvn24.pl Aleksander Gurjanow z rosyjskiego Memoriału. Bez prawdy o Katyniu i innych zbrodniach nie będzie normalnej Rosji.

Aleksander Gurjanow lata dzieciństwa spędził w Polsce. Po wyjeździe do ZSRR skończył studia na Wydziale Fizyki Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego i przez lata pracował jako fizyk.

Od początku lat 90. pracuje w rosyjskim Memoriale, gdzie zaangażował się w działalność Komisji Polskiej. W jej ramach, wspólnie z polską Fundacją Ośrodka KARTA, zajmuje się

Władze nie dementują przełomowych oświadczeń z początku lat 90., w których przyznano się do sprawstwa zbrodni katyńskiej. Tego się nie da zdementować. To są działania, które mają na celu wytłumienie dyskusji na ten temat Aleksander Gurjanow

Zbrodnia katyńska w pracy Gurjanowa zajmuje szczególne miejsce.

Po co Rosjanom prawda o Katyniu?

Prawda jest zawsze potrzebna, o każdej sprawie, a prawda o Katyniu jest bardzo ważnym elementem prawdy o niedalekiej przeszłości naszego kraju, prawdy o stalinizmie i o zbrodniach stalinizmu.

Katyń jest oczywiście jedną z najbardziej jaskrawych zbrodni tego okresu, mimo że niektóre inne tzw. operacje przeprowadzane wtedy na rozkaz Stalina przez NKWD miały znacznie więcej ofiar niż zbrodnia katyńska. Mimo to Katyń w pewnym sensie najbardziej może służyć jako symbol.

Jest potrzebny samym Rosjanom do rozliczenia się z własną historią?

Naszym zdaniem tak.

Wszystko, co miało miejsce podczas wojny z Niemcami i było niechlubne, odsuwane jest jak najdalej: pakt Ribbentrop-Mołotow, zbrodnia katyńska. To wszystko, co jest skazą na tej chlubnej przeszłości, szkodzi mitowi i musi zostać jakoś przytłumione, wygaszone, odsunięte. Nie zabronione, broń Boże Aleksander Gurjanow

Mówi Pan o części Rosjan, która nie przyjmuje prawdy o Katyniu. Czy to wynika z tego, że nie chcą? A może z tego, że nie mają okazji zapoznać się z własną przeszłością? Po okresie otwarcia lat 90. znów nastąpił okres zamknięcia. Czy to jest przyczyna?

Ja bym określił ten okres nie zamknięciem, ale spadkiem zainteresowania rozliczania się przeszłością. Ten spadek bardzo aktywnie i w sposób bardzo ukierunkowany jest inspirowany przez władze. Z różnych względów. Jeśli chodzi o sprawę katyńską, to można sprowadzić ją do najprymitywniejszego pytania: kto zabił? Wiadomo, że w ciągu pół wieku oficjalne władze ZSRR przekonywały zarówno cały świat jak i własnych obywateli, że sprawcami tej zagłady byli Niemcy. Chociaż należy powiedzieć, że za czasów sowieckich władzom bynajmniej nie zależało na tym, żeby ten temat był obecny i nagłaśniany. Raczej dążyły do tego, żeby nie wypływał.

Gurjanow o Putinie w Katyniu (tvn24.pl)
Gurjanow o Putinie w Katyniu (tvn24.pl)

Pół wieku wdrażania tej kłamliwej wersji zrobiło swoje. Tym bardziej, że znacznie łatwiej jest przyjąć wersję, która nie obciąża własnego kraju, poczucia narodowego. Ludzie byli dumni z przynależności do Związku Radzieckiego. A jeśli się dalej człowiek zaczyna zastanawiać, to nieuchronnie dochodzi do wniosku, że jakaś odpowiedzialność spada, jeśli nie na niego, to na jego rodzinę.

To odruch obronny?

To jest w znacznym stopniu odruch ochronny, a w znacznym stopniu zwyczajnej niewiedzy i ignorancji. Ale gdyby ludzie znali te fakty, to zdobyliby się na ten bolesny wysiłek. Trochę ponad 20 lat temu sam musiałem się zdobyć na coś takiego.

Mówi Pan o braku edukacji, braku wiedzy. Wydaje się, że rolą państwa jest edukowanie rodaków o własnej historii, historii sąsiadów. Tymczasem władze robią coś wręcz przeciwnego. Skąd bierze się to poczucie – tak odbierane w Polsce – że prawda jest zagrożeniem dla Kremla?

To nie jest aż

Byłaby szansa, żeby to był więcej niż gest. Gdyby towarzyszyły temu kroki prawne, jak uznanie wszystkich rozstrzelanych za ofiary represji politycznych w myśl odpowiedniej rosyjskiej ustawy Aleksander Gurjanow

To są działania, które mają na celu wytłumienie dyskusji na ten temat, uniemożliwienie podejmowania szerszych akcji edukacyjnych, ale które nie polegają na bezpośrednich, prymitywnych zakazach. To też ma jakieś wytłumaczenie. Władzom zależy, żeby zbudować koncepcję historii, mit. I niech nawet nie będzie przystawała do prawdy, ale żeby ta koncepcja i ten mit stały się czynnikami konsolidacji społeczeństwa. Istnieje bowiem w tej chwili taka teza, że modernizacja kraju wymaga moralnie i psychicznie skonsolidowanego społeczeństwa.

Każdy naród potrzebuje jakiegoś mitu, by zbudować swoją tożsamość…

Jedyny w tej chwili mit, który można do tego wykorzystać, to jest przeszłość, w której jedyną chlubną rzeczą jest zwycięstwo nad faszyzmem. W związku z czym wszystko, co miało miejsce podczas wojny z Niemcami i było niechlubne, odsuwane jest jak najdalej: pakt Ribbentrop-Mołotow, zbrodnia katyńska. To wszystko, co jest skazą na tej chlubnej przeszłości, szkodzi mitowi i musi zostać jakoś przytłumione, wygaszone, odsunięte. Nie zabronione, broń Boże.

Memoriał oczyszcza ten mit z fałszywego brązu.

Memoriał ma bardzo ściśle określone zadania statutowe. W tym statucie oczywiście zapisane są działania związane z edukacją, z upowszechnianiem wiedzy, ale to nie są jedyne zadania. Są jeszcze badania zbrodni, represji, losów ofiar. Memoriał nie ma ani możliwości z uwagi na nikłe siły, ani możliwości formalnych, żeby w zadaniach oświatowych zastępować ministerstwo oświaty. Ale staramy się coś robić w tym kierunku, np. doroczny konkurs na prace uczniów dotyczące historii najnowszej, na który zawsze spływa kilka tysięcy prac.

Myślę, że będą słowa współczucia dla ofiar i pewnie premier będzie przy tym unikał określania sprawców wprost. Będzie wielkie współczucie dla krewnych. Będą słowa o niedopuszczalności Aleksander Gurjanow

To są małe kroki. Czy to nie jest rozczarowujące, że 20 lat po upadku ZSRR nadal ta praca musi odbywać się, już nie jak kiedyś w warunkach dysydenckich, ale w niszy, która mało kogo interesuje. Zresztą to nie jest problem Rosji, ale też i Polski.

Z jednej strony mało kogo to interesuje, ale z drugiej strony mam doświadczenia, które wykazują, że np. na rosyjskiej prowincji nieoczekiwanie, wśród młodzieży, pojawia się takie zainteresowanie. Niszowa? Można i tak powiedzieć. Z tym, że Memoriał usiłuje nie zamykać się w niszy, ale wyjść szerzej. Ale jaka jest alternatywa? Alternatywą jest nierobienie niczego.

Dzisiaj edukacja najlepiej wychodzi przez obrazek. Czy film „Katyń”, w którego wyświetlanie w Rosji był pan zaangażowany, to dobry trop?

To jest bardzo dobry pomysł. „Katyń” przebił kilkakrotnie, jeśli chodzi o nośność, te wszystkie nasze wysiłki kilku lat. Pokazów było dużo. To były nie tylko dwa wielkie seanse na blisko dwa tysiące ludzi, ale co najmniej kilkanaście pokazów klubowych, gdzie widzów było po kilkudziesięciu, stu.

Ten film spełnił rolę jeszcze zanim te kilka tysięcy ludzi go zobaczyło. Niestety dalej jest tak, że można go obejrzeć tylko na pokazach klubowych. Miałoby to wielkie znaczenie, gdyby udało się ten film pokazać w ogólnorosyjskiej telewizji.

To jest możliwe?

Nie wiem, ale miałoby wielkie znaczenie.

Zostając przy mediach. Czy uroczystości katyńskie z udziałem premierów Polski i Rosji będą w Rosji pokazane? W Polsce będzie to jeden z głównych tematów przez tydzień lub dwa.

Nie wiem. Przypuszczam, że będzie znaczne podobieństwo z wizytą Putina w Gdańsku na 1. września. W centralnej prasie i telewizji to było powiedziane półgębkiem. Artykuł Putina napisany w „Gazecie Wyborczej” był opublikowany tylko w internecie i na stronie premiera.

Pewien oddźwięk był. Z tym, że ja oceniam jako gest, to co się stało 1. września. Jestem bardzo daleki od entuzjastycznej oceny tego artykułu w „GW”, tego co tutaj tak duże wrażenie wywarło na czytelnikach polskich, czyli potępienia przez Putina paktu Ribbentrop-Mołotow. Uważam, że w gruncie rzeczy go nie potępił. Wyprowadził go spod ognia.

Problem Katynia nigdy nie zostanie do końca rozwiązany (tvn24.pl)
Problem Katynia nigdy nie zostanie do końca rozwiązany (tvn24.pl)

Czy w Katyniu nie będzie tak samo? Na użytek wewnętrzny co innego niż na zewnętrzny.

Można przypuszczać, że będzie podobnie. Jednak samego faktu udziału Putina w uroczystościach w Katyniu nie da się ukryć. I to ma pozytywne znaczenie dla uświadomienia społeczeństwu, że problem istnieje i to problem nierozwiązany, niedopowiedziany.

Myśli Pan, że padną wielkie słowa?

Wątpię. Myślę, że będą słowa współczucia dla ofiar i pewnie premier będzie przy tym unikał określania sprawców wprost. Będzie wielkie współczucie dla krewnych. Będą słowa o niedopuszczalności.

Będą „ofiary stalinizmu”?

Nie jestem pewien, że to będzie tak wprost powiedziane - o ofiarach stalinizmu. Da się o tym ubolewaniu i współczuciu powiedzieć tak, żeby nie nazwać, nie określić jednoznacznie czyje to ofiary.

Ale sam fakt przyjazdu Putina do Katynia, nawet jeśli pozostanie tylko gestem, jest pozytywny i nie zasługuje, by go odrzucać za to, że to tylko gest. Gesty w tej sferze, w naszej obecnej sytuacji w Rosji mają duże znaczenie.

Byłaby też szansa, żeby to był więcej niż gest. Gdyby towarzyszyły temu kroki prawne, jak uznanie wszystkich rozstrzelanych za ofiary represji politycznych w myśl odpowiedniej rosyjskiej ustawy.

Ma Pan jeszcze nadzieję, że to się kiedyś stanie?

Gdybym nie miał nadziei, to bym się tym nie zajmował. Chociaż rzeczywiście to jest rozczarowujące, że to się tak ciągnie. Ale nie ma innego wyjścia, trzeba.


Źródło: tvn24.pl