Czterech rannych policjantów wraca do kraju

Aktualizacja:
Schetyna: Dziękuję za to, co było wczoraj i przez ostatnie miesiące
Schetyna: Dziękuję za to, co było wczoraj i przez ostatnie miesiące
Policja KGP/TVN24
Schetyna: Dziękuję za to, co było wczoraj i przez ostatnie miesiącePolicja KGP/TVN24

Czterej policjanci, których stan zdrowia pozwala na podróż lotniczą, wrócą we wtorek wieczorem do Polski razem z komendantem głównym policji i szefem MSWiA Grzegorzem Schetyną. Na spotkaniu z policjantami stacjonującymi w Kosowie Schetyna usłyszał sporo gorzkich słów. Zdaniem policjantów nie doszło by do tragedii, gdyby istniały lepsze procedury podejmowania decyzji o użyciu środków przymusu bezpośredniego.

Trzej policjanci zostali przewiezieni na lotnisko karetkami, czwarty dotrze śmigłowcem z amerykańskiego szpitala - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski. Jak dodał, do Polski wracają ci policjanci, których stan pozwala na podróż lotniczą. Zapewnił także, że samolot CASA, którym polska delegacja poleciała do Kosowa jest przystosowany do transportu rannych.

Funkcjonariusze prawdopodobnie trafią do szpitala MSWiA w Warszawie.

W szpitalu wciąż przebywa jeszcze 14 policjantów. Dwóch z nich przeszło operacje. Życiu żadnego nie zagraża niebezpieczeństwo.

"Chcą dalej zostać w Kosowie"

- Do Polski na razie nie chcą wracać policjanci, którzy odnieśli lżejsze obrażenia - dodał Sokołowski. Jak zaznaczył, żaden nie zwrócił się o to podczas spotkania. - Podkreślają, że chcą dalej zostać w Kosowie - powiedział.

Ochraniacze nie chroniły przed granatami

Na spotkaniu z szefem MSWiA policjanci mówili też o sprzęcie. Podczas zamieszek w Mitrowicy wszyscy funkcjonariusze mieli ochraniacze na ręce i nogi. Ale był to standardowy sprzęt, chroniący jedynie przed kamieniami. Takie ochraniacze sprawdzają się w starciach z kibicami, ale przed granatami już nie ochronią. Dlatego ranni mundurowi mają głównie obrażenia rąk, nóg i pośladków. Mariusz Sokołowski mówił, że należy także pomyśleć o nowych tarczach dla policjantów.

Za długa ścieżka decyzyjna

Zdaniem policjantów tragedii w Mitrowicy można było uniknąć, gdyby istniały lepsze procedury podejmowania decyzji o użyciu środków przymusu bezpośredniego. Obecnie jest to długi i skomplikowany proces. Dowódca plutonu musi zwrócić się do grandkomandera, ten z kolei konsultuje się z komendantem rejonowym, a ostatecznie decyzję podejmuje tzw. comissioner, czyli szef całej misji. Zatem jeśli dochodzi do zamieszek, trzeba wykonać aż cztery telefony, żeby uzyskać zgodę na użycie środków przymusu bezpośredniego.

Tak właśnie było w Mitrowicy.

Cena za życie

Policjanci poruszyli także kwestię pieniędzy. Dostają oni 35 dolarów na dzień, jednak ich zdaniem jest to za mało. - Cena życia i obrażeń jest nisko wyceniona - dodał Sokołowski.

Część wróci do Polski

Po spotkaniu szef MSWiA i KGP pojechali do szpitala ONZ w Prisztine, gdzie znajdują się ciężej ranni policjanci. Jak się dowiaduje tvn24.pl we wtorek do kraju wróci czterech lżej rannych policjantów.

(ZMARŁ UKRAIŃSKI MILICJANT RANNY W ZAMIESZKACH)

Zdaniem policjantów, tragedii można było uniknąć
Zdaniem policjantów, tragedii można było uniknąćTVN24

Bohaterscy Francuzi

Polscy policjanci zgodnie podkreślają, że są pod ogromnym wrażeniem pracy francuskich żołnierzy. - Oni przez kilka godzin przyjmowali na swoje tarcze grad kamieni. Nie cofnęli się nawet o milimetr. Ranny żołnierz wycofywał się o kilka kroków, zdejmował ochraniacze, owijał nogę i wracał do szeregu - relacjonuje nadkom. Artur Płonka, jeden z policjantów rannych w Mitrowicy.

W Mitoriwcy wrze

Szturm na budynek rozpoczął się o świcie. Uczestniczyło w nim ponad 500 policjantów i żołnierzy sił ONZ, głównie Ukraińców. Zatrzymano 53 Serbów. Wywołało to wzburzenie Serbów, którzy zaatakowali konwój z aresztowanymi, w wyniku czego kilku zatrzymanych zbiegło. Podpalono też co najmniej jeden pojazd ONZ. W starciach ucierpiało 20 ukraińskich milicjantów, 28 polskich policjantów i 20 francuskich żołnierzy KFOR.

W kosowskiej misji uczestniczy 115 polskich policjantów. Wymieniają się co pół roku. Służba ekspertów, których jest w Kosowie 10, trwa rok.

Źródło: TVN24, Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Policja KGP/TVN24