Premier Czech poinformował, że Praga nie zdąży w tym roku ratyfikować Traktatu Lizbońskiego. Kilka dni temu Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Traktat jest zgodny z czeską ustawą zasadniczą. Jednak Mirek Topolanek stwierdził, że szybka ratyfikacja byłaby błędem. Od stycznia Praga obejmuje przewodnictwo w Unii.
Szef rządu nie wykluczył, że deputowani kierując się emocjami mogliby odrzucić dokument. - Mamy dużo czasu i musimy podjąć rozważną decyzję. Szybka ratyfikacja wiązałaby się z nadmiernym ryzykiem - dodał Topolanek. Zaznaczył, że "w krajach Europy Srodkowej jest coraz więcej przeciwników Traktatu, a dokument i tak nie wejdzie w życie dopóki nie zatwierdzi go Irlandia".
Po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego socjaldemokratyczna opozycja zaczęła zbierać podpisy pod petycją w sprawie zwołania nadzwyczajnej sesji parlamentu jeszcze w tym roku. Prezydent Vaclav Klaus nie wykluczył jednak, że zaskarży ponownie założenia Traktatu. Klaus twierdzi bowiem, że "traktat zniszczy demokratyczne mechanizmy czeskiego państwa". Prezydent zapowiedział, że złoży swój podpis pod ratyfikacją dopiero wówczas kiedy dokument zatwierdzi Irlandia.
Źródło: IAR
Źródło zdjęcia głównego: PAP