Nigeryjski terrorysta, który chciał wysadzić w Boże Narodzenie samolot do USA, część materiałów wybuchowych miał ukrytych w bieliźnie, dowiedziało się CNN. Jemeński MSZ potwierdził zaś, że niedoszły zamachowiec przez kilka miesięcy przebywał w Jemenie.
Tylko pech sprawił, że 23-letniemu Umarowi Faroukowi Abdulmutallabowi nie udał się zamach na samolot lecący z Amsterdamu do Detroit. Mieszanka pentrytu miała przynieść śmierć wszystkim, prawie 300 pasażerom.
- On niewłaściwie zmieszał te substancje. Zapaliły się i zamiast wybuchu, miał po prostu pożar - tłumaczył w TVN24 Piotr Niemczyk były zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa.
Gdyby jednak wszystko zrobił właściwie, to przez uszkodzenie poszycia samolotu mogło dojść do dekompresji kabiny, która skończyłaby się pewnie śmiercią wszystkich na pokładzie.
Bomba na pokładzie
Dlaczego terroryście udało się wnieść na pokład niebezpieczne materiały, choć normalny podróżny nie może wnieść butelki wody? Problemem jest wykrywanie określonych substancji.
Według ekspertów teoretycznie można wykryć wszystko. Trzeba tylko wiedzieć, jak rozpoznać, że ktoś pokład samolotu próbuje wnieść coś nielegalnego. Bo zwykła bramka nie jest w stanie wychwycić wszystkich groźnych materiałów. Dlatego dopóki terrorysta będzie w stanie wywieźć w pole lotniskową ochronę, dopóty żaden sprzęt nie zapewni nam pełnego bezpieczeństwa.
Pracował dla Al Kaidy
Umar Faruk Abdulmutallab sam przyznał się Amerykanom, że zamach przygotowała Al Kaida. W poniedziałek potwierdziła to sama organizacja terrorystyczna, twierdząc, że zamach miał być odpowiedzią na amerykańskie zaangażowanie w zwalczanie muzułmańskich radykałów na Półwyspie Arabskim, szczególnie w Jemenie.
Kraj ten stał się bowiem w ostatnich miesiącach wyjątkowo atrakcyjny dla Al Kaidy i innych mudżahedinów. Do Jemenu ściągają przegonieni z Afganistanu bojownicy, a także inni gotowi wydać wojnę Zachodowi i arabskim sojusznikom USA.
Przystanek Jemen
W Jemenie bywał też Umar Faruk Abdulmutallab. Z oświadczenia jemeńskiego MSZ wynika, że 23-letni niedoszły zamachowiec przebywał w Jemenie od sierpnia do wczesnego grudnia.
We wniosku o wizę napisał, że zamierza uczyć się języka arabskiego w stołecznej Sanie. Podobne kursy pobierać miał także wcześniej. MSZ w Sanie podkreśliło, że jednym z czynników, które przesądziły o wydaniu Nigeryjczykowi jemeńskiej wizy było to, że posiadał on w tym czasie ważne wizy do kilku innych krajów, m.in. do USA.
Oświadczenie MSZ jest pierwszą oficjalną reakcją na doniesienia mediów o powiązaniu Nigeryjczyka z jemeńską bazą terrorystów.
Źródło: TVN24, CNN, PAP