Komputery amerykańskiego wojska zaatakowane przez hakerów. Pentagon nie wie jeszcze, po co włamano się do systemu, pewne jest, że nie był to przypadek. Jak pisze piątkowy "Los Angeles Times" podejrzewa się, że do ataku mogło dojść z Rosji.
"Zwykły" haker?
Ofiarą hakerów padły komputery sztabu Centralnego Dowództwa wojsk USA. Na dyskach mogły być cenne informacje, bo sztab nadzoruje działania sił amerykańskich w Iraku i Afganistanie. Wojsko nie ujawnia jednak, jakie szkody wyrządzili hakerzy.
Pytań jest jeszcze więcej, bo - jak przyznali eksperci Pentagonu - nie udało się jeszcze odnaleźć dokładnego źródła ataku. Nie wiadomo też, jakie były motywy elektronicznych włamywaczy, a także, czy był to indywidualny atak czy w sprawę zamieszane są rosyjskie władze.
Profesjonalna robota
Do systemu amerykańskich wojsk próbowano się włamać już niejednokrotnie. Tym razem jednak, jak podkreślają przedstawiciele armii - hakerzy profesjonalnie przygotowali się do pracy. Do ataku użyli tzw. "złośliwego" oprogramowania, czyli specjalnie zaprojektowanego do uszkadzania militarnych sieci komputerowych.
Z informacji dziennika wynika, że do ataku doszło w zeszłym tygodniu. W tym tygodniu o szczegółach zdarzenia przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów armii USA admirał Mike Mullen poinformował prezydenta George'a W. Busha i szefa Pentagonu Roberta Gatesa.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24