Clinton - Obama: grzecznie i spokojnie


Wyjątkowo spokojnie przebiegła ostatnia przed tzw. superwtorkiem debata demokratycznych kandydatów na prezydenta USA Hillary Clinton i Baracka Obamy. Dużo było słów o wzajemnym szacunku, a nawet pochwał pod adresem przeciwnika.

Clinton i Obama kilkakrotnie powtarzali, że różnice, które ich dzielą, są niczym w porównaniu z tym, jak zasadniczo różnią się poglądami i programami ze swoimi rywalami z Partii Republikańskiej. Senator z Illinois pytany o ocenę ośmiu lat prezydentury Billa Clintona, kiedy Hillary jako Pierwsza Dama odgrywała znaczną rolę w kształtowaniu polityki, odpowiedział, że był to okres "wielkich osiągnięć". Nowojorska senator z kolei kilkakrotnie nie dała się sprowokować do krytyki Obamy.

Na koniec dyskusji, gdy dziennikarze zapytali, czy każde z nich wybrałoby drugiego do swego tandemu jako kandydata na wiceprezydenta, dali do zrozumienia, że mimo dotychczasowych animozji, nie jest to wykluczone.

Gdzie jest Bill?

Komentatorzy zauważają, że to kolosalna odmiana po poprzednich debatach, w których czołowi Demokraci przerywali sobie nawzajem, oskarżając się o koniunkturalne zmiany stanowisk, przekręcanie swoich wypowiedzi i powiązania ze skorumpowanymi biznesmenami.

W atakach na Obamę przodował były prezydent Bill Clinton, który za pomocą wyrwanych z kontekstu wypowiedzi senatora z Illinois usiłował mu przypisać rzekome pochwały ze strony Republikanów i zmarłego prezydenta Reagana. Bill Clinton przypominał też wyborcom, że Obama jest czarny, grając na ich rasowych uprzedzeniach. Tym razem Billa nie było nawet wśród publiczności.

Gdybym wiedziała, co wiem...

Mimo wszystkich duserów i uprzejmości, debata potwierdziła rozbieżności między Clinton a Obamą w takich kluczowych dla Amerykanów sprawach, jak reforma ochrony zdrowia i wojna w Iraku. Clinton długo tłumaczyła, dlaczego jesienią 2002 r. głosowała w Senacie za ustawą upoważniającą prezydenta Busha do inwazji. Zadecydowało, jak mówiła, przekonanie, że Saddam Husajn może rzeczywiście posiadać broń masowego rażenia: - Gdybym wiedziała wtedy, co wiem dzisiaj, nie poparłabym tej ustawy.

Obama ripostował, że nie świadczy to najlepiej o jej osądzie sytuacji. Była Pierwsza Dama stara się bowiem przeciwstawiać swoje doświadczenie polityczne stosunkowo krótkiemu - trzyletniemu - stażowi Obamy w Senacie. Na razie, po serii kilku prawyborów, Obama ma nieco więcej delegatów na przedwyborczą konwencję partyjną. Ostateczna liczba delegatów decyduje o nominacji kandydata. W sondażach ogólnokrajowych prowadzi jednak Clinton w relacji 43 do 39 procent, ale jej przewaga znacznie zmalała od początku stycznia.

Źródło: PAP, tvn24.pl