"Washington Post" i "New York Times" chwalą prezydenta USA Baracka Obamę za czwartkowe przemówienie, w którym zarysował on nową koncepcję amerykańskiej polityki na Bliskim Wschodzie. Nowojorski dziennik zarzucił jednak prezydentowi nadmierną ostrożność. - Obama nie poszedł wystarczająco daleko, nie proponując zmiany zasad w rozwiązaniu konfliktu izraelsko-palestyńskiego - czytamy w artykule "New York Times" pt. "Pokój i zmiana".
Obama przedstawił plan "dalekosiężnej" i "energicznej" polityki wobec rozwijającej się rewolucji w świecie arabskim - pisze w komentarzu redakcyjnym "Washington Post".
"Pierwszy raz otwarcie skrytykował"
- Prezydent wyraźnie oświadczył, że chodzi o politykę USA w celu promowania reform w regionie oraz wspierania przemian na rzecz demokracji. Obama po raz pierwszy otwarcie skrytykował kilku arabskich przywódców, którzy represjami odpowiedzieli na żądania zmian - czytamy w artykule "WP". Dziennik przywołuje m.in. przypadek Syrii. - Obama po raz pierwszy publicznie odniósł się do masakry w Syrii, mówiąc, że przywódca tego kraju Baszar el-Asad wybrał drogę mordowania i słusznie wzywając do poważnego dialogu w celu przyspieszenia demokratycznych zmian. Jednak sugestia, że Asad wciąż może kierować procesem przemian jest mało wiarygodna - ocenia waszyngtońska gazeta.
- Alternatywa Obamy dla Asada, że powinien usunąć się z drogi powinna być jedyną ofertą - podkreśla "WP". Gazeta ocenia, że plan amerykańskiej pomocy gospodarczej dla Egiptu i Tunezji "wygląda na konkretny i uzasadniony". Wydaje się - pisze "WP" - że administracja jest przygotowana, by naciskać na arabskie reżimy, aby przyjęły politykę gospodarczą sprzyjającą sprawdzonej formule wolnego rynku, handlu i prywatnej przedsiębiorczości.
"Nie poszedł wystarczająco daleko"
"New York Times" w piątkowym komentarzu zatytułowanym "Pokój i zmiana" pisze, że chociaż w swym przemówieniu Obama "nie poszedł wystarczająco daleko, nie proponując zmiany zasad w rozwiązaniu konfliktu izraelsko-palestyńskiego, to obiecał silne poparcie dla narodów pragnących wolności i zdopingował amerykańskich sojuszników, w tym Izrael, by podjęli polityczne ryzyko, które jest kluczowe dla pokojowych zmian i które jest jedynym sposobem na budowanie trwałego pokoju".
"NYT" stawia pytanie "jak szybko Waszyngton dostarczy nowym rządom w Egipcie i Tunezji obiecaną pomoc gospodarczą oraz jak mocno Obama chce naciskać na Izrael i Palestyńczyków, aby zaczęli poważne negocjacje pokojowe?".
Odnosząc się do poparcia przez Obamę rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego przez utworzenie państwa palestyńskiego w granicach sprzed wojny sześciodniowej z 1967 roku, "NYT" ocenia, że co prawda "język jest nowy, ale nie jest to wielka zmiana w amerykańskiej polityce i nie może się stać kolejną wymówką dla braku działania". - Kiedy Obama spotka się w piątek z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu, musi być nawet bardziej kategoryczny wobec tego, że ciągły impas w negocjacjach z Palestyńczykami nie leży w interesie Izraela i jedynie będzie pożywką dla ekstremizmu - ocenia nowojorska gazeta.
Źródło: PAP