Po mleczarzach teraz poważne kłopoty mają chińscy producenci mandarynek. Pogłoski o zarazie w jednej z prowincji spowodowały, że owoce te się nie sprzedają.
Ponad 1,5 miliona ton chińskich mandarynek, których nikt nie chce kupić, zalega w magazynach. Cena tych, które trafiły na rynek jest wyjątkowo niska: to równowartość ok. 15 centów za kilogram. Zaś straty producentów są astronomiczne - oszacowano je na 57 milionów dolarów - i dalej rosną.
Kryzys spowodowały pogłoski, że w południowej prowincji Syczuan mandarynki zaatakowała agresywna odmiana muszki owocówki. Owady miały zarażać owoce groźnymi chorobami, szkodliwymi również dla ludzi.
Mandarynki jak mleko?
Jak podają władze, zainfekowane zostało tylko 12 ton mandarynek, a nie 10 tys., jak głosiła plotka. Nie uspokoiło to jednak chińskich konsumentów, którzy po ostatnich aferach związanych z trującą melaminą w mleku nie ufają w zapewnienia oficjeli.
Melamina w mleku spowodowała - jak do tej pory - śmierć kilkorga małych dzieci i zachorowania u 54 tysięcy. W szpitalach nadal przebywa co najmniej 5800 dzieci.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu