Ariel Castro został skazany na dożywocie bez możliwości wcześniejszego zwolnienia oraz tysiąc lat więzienia. Mężczyzna, który przez lata więził w swoim domu trzy kobiety, powiedział w czwartek przed sądem, że nie jest potworem opisywanym przez prokuratorów. Przeprosił również swoje ofiary. - Proszę, znajdźcie w swym sercu siłę, by mi przebaczyć - mówił.
Castro został uznany w ubiegłym tygodniu winnym setek zarzutów. W czwartek sąd orzekł, że skazuje Castro na dożywocie bez możliwości ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie oraz dodatkowo - co ma wymiar symboliczny - tysiąc lat więzienia. Oznacza to, że Castro nigdy nie wyjdzie na wolność.
Sędzia Michael Russo w uzasadnieniu wyroku powiedział, że "nie ma na ziemi miejsca dla ludzi, którzy więżą innych".
Przed sądem sam Castro mówił, że jest chorym człowiekiem (biegli stwierdzili, że jest w pełni poczytalny). Dodał, że nie ma nic na usprawiedliwienie swoich czynów, które były "złe".
"Zabrałeś mi 11 lat życia"
Mężczyzna przez lata więził w swoim domu w Cleveland w stanie Ohio trzy kobiety. Najdłużej - 11 lat - przetrzymywał Michelle Knight. Kobieta pojawiła się w czwartek w sądzie. - Zabrałeś mi 11 lat życia. Spędziłam 11 lat w piekle. Teraz zaczyna się twoje piekło - powiedziała swojemu oprawcy. Dodała, że jest w stanie mu wybaczyć, ale nigdy nie zapomni, co jej zrobił. - Dnie przechodziły w noce, noce w dnie. Lata zmieniały się w wieczność. Wiedziałam, że nikt się o mnie nie martwi - mówiła Knight, przełykając łzy.
"Trzymałem je, by nie uciekły"
W sądzie oskarżony zaprzeczał, że bił kobiety. - Nie jestem okrutny. Po prostu trzymałem je, by nie uciekły - mówił. Przyznał, że swoje czyny popełniał pod wpływem uzależnienia od seksu i pornografii. Według niego, kobiety wyrażały zgodę na seks, a w domu panowała "harmonia".
W trakcie procesu oskarżyciele pokazali też drastyczne dowody zbrodni Castro, w tym replikę jego domu wielkości domku dla lalek. Zaprezentowali również zdjęcia wnętrza domu, w którym więził kobiety. Widać na nich łańcuchy, zasłonięte okna i liczne zamki w drzwiach.
53-letniego Castro oskarżono m.in. o uprowadzenie, uwięzienie, gwałcenie trzech młodych kobiet. Według policji Castro bił swe ofiary, a także pętał łańcuchami i sznurami, czasami wypuszczając na podwórko. Do uwolnienia kobiet doszło 6 maja br., gdy sąsiad, zaniepokojony krzykami w pobliskim domu, poszedł sprawdzić, co się dzieje i odnalazł tam zaginione. Amanta Berry zniknęła w 2003 roku, gdy miała 16 lat, w drodze powrotnej z pracy w barze szybkiej obsługi. Gina DeJesus zaginęła w 2004 roku jako 14-latka, kiedy wracała ze szkoły do domu. Trzecia kobieta to 32-letnia obecnie Michelle Knight, zaginiona w 2002 roku. Według policji Castro ma z Berry 6-letnią córkę.
Autor: /jk / Źródło: Reuters, CNN, PAP