Carter: Izrael może zniknąć

Aktualizacja:

Ostrzegawczy głos ze Stanów Zjednoczonych w kierunku Izraela. To były prezydent USA Jimmy Carter ostrzegł Tel Awiw, że jeśli nie zostaną wznowione bliskowschodnie procesy pokojowe, kraj ten stanie w obliczu "katastrofy".

Były amerykański przywódca udzielił wywiadu amerykańskiej agencji Associated Press.

Mówi w nim m.in. że w dającej się przewidzieć przyszłości liczba Arabów, mieszkających na terenie Izraela przekroczy liczbę żydowskich mieszkańców. Jeśli Izrael pozostanie przy idei jednego państwa, pozostaną mu trzy rozwiązania.

Pierwsze - zastosować "czyszczenie etniczne", czyli wydalenie z kraju dużej liczby Palestyńczyków. Druga opcja, to pozbawić Palestyńczyków prawa głosu. Ostatnia - dać im równe prawa i tym samym uznać, że stanowią większość. Jeśli tak by się stało, to - ostrzega Carter - państwo żydowskie przestanie istnieć.

Carter wyraził również opinię, że konieczne jest pilne stworzenie niezależnego palestyńskiego państwa.

Książka o pokoju

Wywiad Cartera wiąże się z publikacją jego najnowszej książki - "Możemy doprowadzić do pokoju na Ziemi Świętej". Były prezydent wyraża w niej opinię, że najlepszym wyjściem z trudnej sytuacji na Bliskim Wschodzie, jest wycofanie się Izraela z większości ziem, zajętych w 1967 roku i stworzenie dwóch odrębnych państw - Izraela i Palestyny.

Carter przyznał, że wraz ze swoim współpracownikiem z fundacji "Carter Centre", profesorem Robertem Pastorem spotkali się w połowie grudnia w Damaszku z liderem Hamasu Chaledem Meszalem. Zaproponował on przedłużenie obowiązującego wówczas rozejmu na czas nieokreślony, jeśli Izrael otworzy granice Strefy Gazy.

Tel Awiw odmówił wpuszczania do Gazy więcej niż 100 ciężarówek z dostawami dziennie, co stanowi 1/15 potrzeb. W tej sytuacji Hamas ogłosił 19 grudnia koniec rozejmu. Kilkanaście dni później Izrael przystąpił do ofensywy w Strefie Gazy.

W ciągu 22 dni działań zbrojnych zginęło ponad 1300 Palestyńczyków oraz 13 Izraelczyków.

Źródło: PAP