Bush apeluje: zakończcie okupację!

Aktualizacja:

George W. Bush wezwał w czwartek Izrael do wycofania wojsk z terenów nad Zachodnim Brzegiem Jordanu. Chce również, by uchodźcy palestyńscy otrzymali odszkodowania. Tym apelom nie mógł przysłuchiwać się burmistrz Betlejem. Wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych w miejscu narodzin Chrystusa była utrzymana w takiej tajemnicy, że nie wiedział o niej nawet burmistrz miasta.

Prezydent postuluje i mianuje

George W. Bush Bush wezwał, w wygłoszonej w Betlejem w czwartek deklaracji, do zakończenia okupacji terytoriów arabskich. Odniósł się w ten sposób do wojskowej kontroli Izraela nad Zachodnim Brzegiem Jordanu. - Powinna zakończyć się okupacja, rozpoczęta w 1967 roku - oświadczył Bush. - Porozumienie wymaga ustanowienia Palestyny, będącej ojczyzną ludu palestyńskiego, tak jak Izrael jest ojczyzną ludu żydowskiego - podkreślił.

Bush zaznaczył jednak, że Palestyńczycy zasługują na coś więcej, niż podziurawione "jak ser szwajcarski" państwo, gdyż inaczej kraj nie będzie przejezdny. Nie powiedział jednak ani słowa na temat przyszłego statusu Jerozolimy. - Wiem, że to trudna kwestia - zauważył. - Obie strony odczuwają w związku z nią głębokie obawy polityczne i religijne - dodał.

George W. Bush zaproponował też wprowadzenie międzynarodowego mechanizmu odszkodowań dla uchodźców palestyńskich. Zaapelował ponadto do państw arabskich o wyciągnięcie ręki do Izraela.

Wcześniej Prezydent USA wyznaczył specjalnego wysłannika ds. monitorowania postępów w realizacji izraelsko-palestyńskiego planu pokojowego. Został nim generał William Fraser. Ma on "pomagać w obserwacji osiągnięcia mapy drogowej" - powiedział rzecznik Białego Domu Gordon Johndroe.

Persona non grata

Wcześniej, amerykański prezydent odwiedził w czwartek Bazylikę Narodzenia w Betlejem, na Zachodnim Brzegu Jordanu. Bush - gorliwy chrześcijanin - podkreślił, że był bardzo poruszony wizytą. - Dla nas, wierzących chrześcijan, nie ma świętszego miejsca - powiedział po zwiedzeniu Groty Narodzenia i miejscowej bazyliki. Burmistrz miasta nie otrzymał jednak zaproszenia na tę okazję.

- O niczym mnie nie powiadomiono. Zażądano tylko, żebym wysprzątał ulice - powiedział 72-letni Wiktor Batarseh. Ten palestyński chrześcijanin, jednocześnie członek figurującego na amerykańskiej liście organizacji terrorystycznych Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, pełni urząd od 2005 roku. Burmistrzem został dzięki poparciu radykałów z Hamasu.

W oczach Palestyńczyków Bush jest symbolem bezwarunkowego poparcia Izraela i wojny w Iraku. Naprawdę niewielu ludzi na Zachodnim Brzegu darzy go sympatią.

Malowanie trawy na zielono

Betlejem, oddalone o osiem kilometrów na południe od Jerozolimy, wyglądało w czwartek jak wymarłe. Rano wyłączono z ruchu kołowego i pieszego ulice, mieszkańcom nakazano zamknięcie sklepów. W pełnym pogotowiu były służby bezpieczeństwa. Setki żołnierzy rozmieszczono wzdłuż dzielącego Izrael i Autonomię Palestyńską muru granicznego, na dachu Bazyliki Narodzenia ustawiono snajperów.

- Przyjeżdża tu, a oni zamykają wszystkie lokale. Nie pozwalają nam pracować - złościł się 26-letni Alaa, prowadzący w sąsiedztwie bazyliki restaurację. Dzień wcześniej policja nakazała mu zdjęcie z okien wszystkich krat. - Ta wizyta nic nam nie daje i nie zmienia sytuacji między Izraelczykami a Palestyńczykami. Bush przyjechał tu tylko, by zyskać poparcie na wypadek wojny z Iranem - dodał.

W zupełnie inny sposób przygotowywano w 1998 roku wizytę w Betlejem innego prezydenta USA, Billa Clintona. Przyjechał on niespodziewanie, środki bezpieczeństwa nie były aż tak ostre. - Kiedy przyjechał Clinton, spędził z nami trochę czasu. Nawet tu jadł - wspominała mieszkanka Betlejem.

Tournee Busha trwa

Bush do Betlejem przyjechał prosto z Ramalli, gdzie spotkał się z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem. W piątek, podążając dalej śladami Chrystusa, poleci na północ Galilei, na położoną nad Jeziorem Tyberiadzkim Górę Błogosławieństw, gdzie Jezus głosił nauki znane jako Kazanie na Górze.

Źródło: PAP, tvn24.pl