Niemal pięć milionów domów zostało pozbawionych prądu, po tym jak seria silnych burz i porywiste wiatry przeszły nad centrum USA. Naprawa sieci elektrycznej ma potrwać kilka dni. Na nieszczęście Amerykanów jednocześnie w ich kraju panują wyjątkowe upały. Media podkreślają, że miliony ludzi muszą obyć się bez klimatyzacji.
Wielki front burzowy przeszedł w nocy z piątku na sobotę czasu lokalnego przez znaczny obszar USA, od stanu Iowa po leżącą dalej na wschodzie Wirginię. Słabsze burze dotarły nawet w okolice stołecznego Waszyngtonu.
Front burzowy niósł z sobą wyjątkowo silne wiatry osiagające w porywach ponad 100 kilometrów na godzinę. Towarzyszyły temu ulewy, silne gradobicia i intensywne wyładowania atmosferyczne. Przynajmniej jedna osoba zginęła od uderzenia piorunu. W Wirginii Zachodniej ogłoszono stan wyjątkowy.
Natura kontra cywilizacja
Najbardziej dotkliwe są szkody w infrastrukturze energetycznej. Powalane wiatrem drzewa zerwały szereg linii przesyłowych i skutecznie pozbawiły prądu około pięciu milionów domów. Szkody są na tyle rozległe, że naprawy mają potrwać kilka dni.
W tym czasie miliony ludzi będą musiały zmagać się z rekordowymi upałami bez pomocy klimatyzacji (która w USA jest traktowana niemal jak dobro podstawowe), czy choćby lodówki. W ostatnich dniach na wschodnim wybrzeżu USA temperatury przekraczały 40 stopni Celsjusza, a w ciągu obecnego weekendu w regionie Waszyngtonu ma być jeszcze cieplej.
W 12 stanach ogłoszono alarm meteorologiczny z powodu upałów.
Władze wystosowały ostrzeżenia i apele do ludności, aby odpowiednio zabezpieczać się przed temperaturą. W niektórych miastach strażacy odwiedzają dom po domu celem sprawdzenia, czy ich mieszkańcy nie mają problemów z upałem. Chodzi zwłaszcza o osoby starsze. Pojawiły się pierwsze doniesienia o ofiarach upałów, które zmarły z powodu udaru cieplnego lub zawałów.
Autor: mk//kdj / Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu