Biskup w obronie "mafijnego" sanktuarium


Włoski biskup broni dobrego imienia sanktuarium Madonna di Polsi w San Luca. Okazało się, że było ono miejscem regularnych spotkań szefów klanów kalabryjskiej mafii - 'ndranghety. Jak zapewnił duchowny, nie wiedział, jaki był charakter tych zjazdów.

Włoskie media pokazały w ostatnich dniach nagranie ze spotkania przybyłych z całego świata szefów gangów kalabryjskiej mafii w maryjnym sanktuarium w San Luca. Był wśród nich boss bossów 80-letni Domenico Oppedisano, zatrzymany we wtorek wraz z 300 innymi mafiosami podczas wielkiej operacji policyjnej.

Jak się okazało, kalabryjscy mafiosi co roku organizowali tam "spotkania na szczycie". Spotkania miały miejsce 2 września - w uroczystość patronki sanktuarium. Podczas rozmów podejmowali najważniejsze decyzje dla całej organizacji, uważanej za najpotężniejszą mafię we Włoszech.

Biskup broni

W obronie dobrego imienia sanktuarium stanął biskup włoskiego Locri Giuseppe Fiorini Morosini. "Madonna di Polsi nie jest sanktuarium 'ndranghety, bo należy do liczącej ponad tysiąc laty wiary ludu Kalabrii i nie tylko jego" - oświadczył duchowny.

W liście do wiernych biskup m.in. wyraził w imieniu diecezji rozgoryczenie z powodu, jak ocenił, "instrumentalnego wykorzystania wiary przez osoby, które postanowiły żyć poza praworządnością i w przekonaniu, że mogą powiązać swą działalność z wiarą i symbolami chrześcijańskimi".

"Byliśmy niemal pewni, że te spotkania należą do folkloru przeszłości" - zapewnił biskup Morosini. I dodał: "Tym listem otwartym zwracam się bezpośrednio do tych osób, prosząc je stanowczo, by szanowały wiarę i oddanie ludu, nie poniżając jej przy pomocy absurdalnego połączenia wiary, religii i przestępczości" - napisał biskup. "Matka Boża z Polsi nie jest opiekunką 'ndranghety i jej członków" - podkreślił.

Wyraził też przekonanie, że te "nielegalne spotkania" nie mogą przekreślić prawdziwej historii kalabryjskiego sanktuarium.

Źródło: PAP