Birmańska junta nie wpuszcza ekip ratunkowych


Birma "nie jest gotowa" na przyjazd zagranicznych ekip ratunkowych ani dziennikarzy, ale chętnie przyjmie zagraniczną pomoc - poinformowała rządząca krajem junta wojskowa. ONZ twierdzi, że to bezprecendensowa sytuacja w historii pomocy humanitarnej.

Birmański MSZ wydał oświadczenie, że priorytetowo traktują zagraniczną pomoc rzeczową i finansową, ale jej dystrybucją zajmą się sami Birmańczycy.

Jakie są efekty takiej postawy? W czwartek władze Birmy wpuściły pierwszy samolot ONZ z zaopatrzeniem dla ofiar żywiołu. Zezwolenia na wjazd nie uzyskali jednak obecni na jego pokładzie członkowie ekipy poszukiwawczo-ratunkowej, którzy mogliby pomóc w ratowaniu ofiar żywiołu.

Amerykanie zaś w ogóle nie dostali zgody na dostarczenie pomocy do kraju.

Czego potrzebują Birmańczycy?

Według samych władz, najważniejsze teraz jest dostarczenie ofiarom cyklonu leków, żywności, odzieży, agregatów prądotwórczych, namiotów, a także pomocy finansowej.

Sytuacje humanitarna jest fatalna, realny staje się wybuch epidemii. W Bogalay, najbardziej dotkniętej kataklizmem części kraju, ciała ofiar spływają rzekami.

Według ONZ aż 1,5 milona ludzi zostało ciężko doświadczonych przez cyklon "Nargis". Choć oficjalne źródła mówią wciąż o 23 tysiącach ofiarach śmiertelnych cyklonu, to przypuszcza się, że prawdziwe liczby bliższe są 100 tysiącom. Poszukiwanych jest ponad 42 tys. ludzi.

Źródło: PAP, tvn24.pl