Administracja prezydenta Baracka Obamy przeprowadziła tajne śledztwo w sprawie domniemanego szpiegostwa prowadzonego przez chińskie giganty telekomunikacyjne Huawei i ZTE - twierdzi agencja Reutera. Według niej, Biały Dom nie znalazł dowodów na wykradanie danych, ale uznał, że chiński sprzęt jest tak "dziurawy", że instytucje państwowe nie powinny go kupować.
Według agencji Reutera, niejawne śledztwo prowadzone przez administrację prezydencką trwało 18 miesięcy i zakończyło się wiosną tego roku. Miały w nim brać udział różne agencje federalne, badające doniesienia o domniemanym szpiegowaniu Huawei i ZTE na rzecz chińskich władz. Wyniki badania miały dla części "jastrzębi" być zawodem. Chińskie zdalne szpiegostwo?
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że niektórzy przedstawiciele władz bardzo chcieli mieć dowody czynnego szpiegostwa - powiedział informator agencji. - Gdyby to rzeczywiście robili, to coś byśmy znaleźli - dodał. Zaprzeczył tym samym oskarżeniom wystosowywanym przez kongresmenów z Komisji ds. Wywiadu, którzy na początku października sugerowali, iż Huawei oraz ZTE są zaangażowane w szpiegostwo na rzecz władz Chin i "stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa USA". Zarzuty wystosowane przez polityków wywołały dającą się przewidzieć reakcję Chińczyków, którzy zdecydowanie zaprzeczyli oskarżeniom. - Jesteśmy wartą 32 miliardy dolary międzynarodową korporacją, która nie narazi swojego sukcesu i zaufania użytkowników, dla żadnego rządu - stwierdził rzecznik Huawei w USA, Bill Plummer. Według Reutera, wyniki śledztwa Białego Domu częściowo wspierają Chińczyków, ale stanowią dla nich też problem. Prezydenccy śledczy stwierdzili bowiem, że o ile nie ma dowodów na prowadzenie przez nich działalności szpiegowskiej, to sprzęt Huawei oraz ZTE (głównie routery, różne urządzenia sieciowe i telekomunikacyjne) jest bardzo kiepskiej jakości i może stanowić zagrożenie. "Pełne dziur" Urządzenia produkowane przez Chińczyków mają być "dziurawe", głównie z powodu "słabego kodowania", które powoduje, iż znacznie łatwiej się do nich włamać hakerom, niż do urządzeń konkurencji. - Stwierdziliśmy, że ten sprzęt jest pełen dziur jak ser szwajcarski - powiedział agencji Reutera informator. - Można stwierdzić, że jest około pięć razy łatwiej znaleźć jakąś "dziurę" w sprzęcie Huawei, niż na przykład w Cisco - powiedział Felix Lindner, specjalista ds. bezpieczeństwa sieci. Inny anonimowy informator agencji Reutera stwierdził wręcz, że podczas wcześniejszych śledztw jego zespół znalazł "furtki" w urządzeniach Huawei, które "ktoś tam celowo umieścił". Miały służyć do zdalnego uzyskiwania dostępu do informacji przesyłanych siecią i ich wykradania. Śledczy Białego Domu w najnowszym dochodzeniu mieli nie znaleźć takich pułapek. Stwierdzili jednak, że z powodu licznych zidentyfikowanych zagrożeń urządzenia Huawei i ZTE nie powinny być dopuszczane do przetargów rządowych. Niepokój budzi zwłaszcza to, że w razie jakiegoś konfliktu, władze Chin mogłyby wymóc na swojej firmie "zawirusowanie" swoich urządzeń za pomocą automatycznych aktualizacji oprogramowania i praktycznie sparaliżować sieć, która korzysta z chińskiego sprzętu.
Autor: mk\mtom\k / Źródło: Reuters