Lider białoruskiej opozycji Aleksander Milinkiewicz uważa, że wrześniowe wybory na Białorusi nie będą demokratyczne. We wtorek prezydent Aleksander Łukaszenka rozpisał wybory parlamentarne na 28 września. Większość ugrupowań opozycyjnych zastanawia się nad bojkotem wyborów.
Liderzy partii opozycyjnych uważają, że władza nie pozwoli na przeprowadzenie uczciwych i demokratycznych wyborów. Podobnego zdania jest Aleksander Milinkiewicz - były kandydat na prezydenta. On ma jednak nadzieję, że władze zliberalizują swój stosunek do opozycji - i zaczą przestrzegać prawa. Według Milinkiewicza nie należy bojkotować całej kampanii wyborczej.
Opozycja bez przedstawicieli
Od poniedziałku na Białorusi trwa dyskusja dotycząca ewentualnego bojkotu wyborów. Liderzy opozycji twierdzą, że udział w kampanii wyborczej, a może nawet pojedyncze zwycięstwa opozycyjnych kandydatów będą jedynie uwiarygadniały reżim na arenie międzynarodowej.
Białoruska opozycja obecnie nie ma w parlamencie swych przedstawicieli i wątpi, by na Białorusi cokolwiek się zmieniło. Na ulicach Mińska już pojawiły się naklejki ze słowem "bojkot". Do bojkotu wyborów i wyjścia na ulice wezwali działacze opozycyjnej młodzieżówki Młody Front, a także Konserwatywno-Chrześcijańska Partia Białoruski Front Narodowy (BNF).
Zmanipulowane wybory
Od połowy lat dziwięćdziesiątych żadnych wyborów przeprowadzonych na Białorusi nie uznano za uczciwe. Ostatnie wybory prezydenckie w 2006 roku USA i Unia Europejska uznały za zmanipulowane i zabroniły wjazdu samemu Aleksandrowi Łukaszence i dziesiątkom przedstawicieli jego reżimu.
Demokratyczny przebieg wyborów we wrześniu to uznano warunek wznowienia dialogu Brukseli i Waszyngtonu z Mińskiem.
Źródło: IAR