Zdemaskowaliśmy siatkę amerykańskich agentów - oświadczyły władze w Mińsku. Waszyngton zaprzecza, by miał na Białorusi swoich szpiegów.
O amerykańskiej siatce poinformowała w niedzielę wieczorem państwowa telewizja, która już niegdyś demaskowała w ten sposób rzekomo polskich szpiegów.
Tym razem dostało się domniemanym szpiegom pracującym na rzecz Rosji. Jak twierdzi Białoruska Telewizja, ambasada USA w Mińsku stworzyła siatkę szpiegowską w ramach struktur swego wydziału bezpieczeństwa. Według BT, składała się ona z 10 obywateli Białorusi, którzy zajmowali się zbieraniem informacji i przekazywaniem ich stronie amerykańskiej.
Grupie tej rzekomo wydano sprzęt, świadczący jednoznacznie o charakterze jej działalności: aparaty fotograficzne, lornetki, kamery wideo i telefony. Jak utrzymuje BT, grupą kierował dyplomata z ambasady Kurt Finley, będący funkcjonariuszem FBI.
KGB milczało dwa dni
Białoruskie władze milczały cały poniedziałek i dopiero we wtorek szef KGB potwierdził rewelacje mediów: - Tak, potwierdzamy, że informacja podana przez Białoruską Telewizję jest całkowicie prawdziwa - skwitował rzecznik KGB Walery Nadtaczajeu.
Dodał, że zdemaskowana siatka prowadziła szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych. Odmówił jednak podania dalszych informacji. Amerykanie zaprzeczyli. Według oświadczenia ambasady, Stany Zjednoczone nie mają na Białorusi swoich szpiegów.
Konflikt Mińsk - Waszyngton trwa
"Afera szpiegowska" to kolejna odsłona konfliktu dyplomatycznego, który toczą ze sobą od kilku miesięcy Mińsk i Waszyngton. Amerykanie rozszerzyli na początku marca sankcje wobec państwowej białoruskiej spółki naftowej "Biełnaftachim", reagując na represje reżymu Łukaszenki wobec opozycji politycznej.
W odpowiedzi Białoruś odwołała na konsultacje swego ambasadora z Waszyngtonu i poprosiła ambasador USA o opuszczenie Mińska. Władze białoruskie "rekomendowały" też redukcję personelu w amerykańskiej placówce, grożąc, że wydali część dyplomatów.
USA konsekwentnie ostro krytykują władze w Mińsku za łamanie praw człowieka. W listopadzie 2007 roku resort skarbu USA zamroził aktywa Biełnaftachimu, który - jak podkreślał - jest "kontrolowany przez autokratycznego prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenkę". W 2006 roku i na początku 2007 roku zamroził środki Łukaszenki i kilku innych wysokich przedstawicieli białoruskich.
Źródło: PAP, tvn24.pl