"Co najmniej do czwartku" pozostanie w areszcie domowym nieformalna przywódczyni pakistańskiej opozycji Benazir Bhutto. Pod "opiekę" wojskowych władz trafił też inny lider opozycji, była gwiazda krykieta Imran Khan. Tymczasem w wywiadzie dla brytyjskiej telewizji prezydent Pervez Musharraf mówi stanowczo: - Nie jestem dyktatorem!
Prezydent ujawnił stacji Sky News, że "brał pod uwagę możliwość rezygnacji", jednak uznał później, iż on sam jest najodpowiedniejszym człowiekiem, by poprowadzić Pakistan ku demokracji. - Nie jestem dyktatorem - zapewniał Musharraf, na którego rozkaz 3 listopada na pakistańskie ulice wyszło wojsko by ukrócić protesty opozycji, a oficjalnie zapobiec ofensywie islamskich fundamentalistów.
Krykiecista zatrzymany
Benazir Bhutto w areszcie domowym została osadzona już po raz drugi. Dzięki temu uniemożliwiono jej pokierowanie spektakularną akcją opozycji - 300-kilometrowym marszem protestu z Lahore do Islamabadu. Manifestacja ruszyła bez niej, ale ponad 20 tys. policjantów i żołnierzy skutecznie powstrzymało pochód.
Policja interweniowała jeszcze podczas wiecu na uniwersytecie w Lahore. Zatrzymano co najmniej 115 opozycjonistów, z których większość została osądzona w przyspieszonym trybie i skazana na dwa tygodnie aresztu. Wśród zatrzymanych znalazł się m.in. były mistrza kraju w krykiecie, a dziś szef małej opozycyjnej partyjki Imran Khan.
Bhutto się nie poddaje i kleci wspólny front
Mimo, że pozostaje w areszcie, Bhutto nie składa broni. We wtorek wezwała Musharrafa do ustąpienia ze stanowiska szefa państwa. Jednocześnie wezwała opozycję do zjednoczenia szeregów. To wezwanie natychmiast wywołało pozytywną reakcję przebywającego na emigracji byłego premiera Nawaza Sharifa, którego rząd upadł w wyniku zamachu dokonanego przez Musharrafa w 1999 roku. Bhutto zaprosiła też do takiej "koalicji interesu narodowego" sojusz partii islamskich, kierowany przez Qaziego Hussaina Ahmeda.
Bhuttto wykluczyła jednocześnie możliwość objęcia urzędu premiera przy prezydencie Musharrafie.
Źródło: PAP