Belgia nie zgadza się, by państwa spoza euro jako obserwatorzy uczestniczyły w szczytach euro, o co usilnie apeluje Polska. - W pewnych spotkaniach członkowie euro muszą rozmawiać tylko we własnym gronie - powiedział szef dyplomacji Belgii Didier Reynders. To kolejny cios dla polskiego rządu po tym, jak media nieoficjalnie doniosły o stanowisku władz Danii, którym również ma nie zależeć na takim rozwiązaniu.
Podczas ciągle trwających negocjacji nad ostatecznym kształtem paktu fiskalnego, Polska stara się uzyskać zapis, który pozwalałby państwom spoza strefy euro na udział bez prawa głosu w szczytach państw posługujących się wspólną walutą. Miałoby to dawać m.in. Warszawie możliwość współuczestniczenia w procesie kształtowania zasad funkcjonowania euro, które mielibyśmy z czasem przyjąć.
W obecnej wersji paktu fiskalnego takiego zapisu jednak nie ma. Póki co, jest jedynie mowa o dokładnym informowaniu o wynikach rozmów państw strefy euro. Donald Tusk i minister Jacek Rostowski w kuluarach grudniowego szczytu w Brukseli zapewniali, że Polska będzie usilnie starać się o jego wprowadzenie do ostatecznej formy porozumienia.
Szanse maleją
Jednak kolejny kraj zdaje się torpedować wysiłki Warszawy. - To konieczne, by na pewnych spotkaniach członkowie strefy euro mogli rozmawiać tylko we własnym gronie - powiedział minister Reynders, pytany o polski postulat.
Dodał też: - Wiem, że mamy dużo różnych obserwatorów na różnych spotkaniach. Nie sprzeciwiam się, by były uprzywilejowane kontakty z krajami, które są kandydatami do strefy euro. (...) Ale gdy podejmujemy decyzję w strefie euro, to normalne, by państwa strefy mogły rozmawiać we własnym gronie.
Reynders, który przed objęciem teki szefa belgijskiego MSZ był ministrem finansów, zapewnił, że Belgia nie opowiada się za tworzeniem nowych, dodatkowych kryteriów koniecznych do spełnienia przez kraje pragnące przyjąć wspólną walutę. - Dla Polski i innych państw, które chcą wejść do strefy euro, stanowisko Belgii się nie zmieniło: jeśli jakiś kraj spełnia warunki, to powinien móc wejść. Nie trzeba nowych kryteriów - powiedział.
Wcześniej polskim staraniom o korzystny zapis w pakcie fiskalnym cios zadała Dania. Kopenhaga teoretycznie ma podobne interesy, ponieważ tak jak Warszawa nie jest państwem strefy euro. Dania jednak nie zobowiązała się przyjąć wspólnej waluty. Sprawujący obecnie prezydencję duński rząd ma według nieoficjalnych informacji koncentrować się na jak najszybszym uzgodnieniu treści paktu, pomijając wymagające negocjacji punkty, jak na przykład ten forsowany przez Polskę.
Źródło: PAP