"Financial Times" ostrzega, że jednym z największych zagrożeń, przed jakimi staje świat, jest możliwość wybuchu wojny między Chinami a Japonią o wyspy na Morzu Wschodniochińskim.
Japończycy nazywają wyspy Senkaku, a Chińczycy - Diaoyu. Spór Pekinu z Tokio o suwerenność nad wyspami wszedł w nowy etap w listopadzie 2013 roku. Wtedy Chińczycy zadeklarowali, że będą kontrolować przestrzeń powietrzną wyspami. Na samoloty przelatujące w tym rejonie nałożono obowiązek meldowania swej obecności chińskiej kontroli powietrznej.
"Financial Times" podkreśla, że atmosferę zaognił dodatkowo premier Japonii Shinzo Abe, który w grudniu 2013 roku odwiedził świątynię Yasukuni. Od lat wizyty japońskich polityków w Yasukuni są źródłem napięć z sąsiadami, głównie Chinami i Koreą Południową, dla których miejsce to jest symbolem japońskiej agresji wojennej.
Pilna potrzeba negocjacji
Brytyjski dziennik zwraca uwagę, że od ponad roku szef japońskiego rządu "pozwala, aby nacjonalistyczne sentymenty brały nad nim górę". W ocenie dziennika, premier Abe powinien wystrzegać się podobnych manifestacji jak wizyta w świątyni Yasukuni i nawoływań do zmian w konstytucji, która do tej pory była postrzegana jako "pacyfistyczna". Ustanowienie strefy kontroli przestrzeni powietrznej przez Chiny nad spornymi wyspami było także "niebezpieczną prowokacją".
Gazeta podkreśla, że strony konfliktu powinny porzucić konfrontacyjną retorykę i zasiąść do stołu rozmów. Jak podaje dziennik, pomysł Abe o utworzeniu gorącej linii jest krokiem w dobrą stronę. Na razie nie ma kontaktów na płaszczyźnie wojskowej pomiędzy Pekinem a Tokio. Gorąca linia powinna rozładować napięcia w przypadku sytuacji kryzysowych, jednak nie może to zastąpić pilnej potrzeby negocjacji na najwyższym szczeblu ws. wysp - uważają dziennikarze. "Financial Times" ostrzega, że obie strony koncentrują się na działaniach wykluczających możliwość porozumienia.
Powinni szukać innej drogi
Dziennik zwraca uwagę, że w rozwiązanie konfliktu powinny się włączyć Stany Zjednoczone, które chronią interesy Japonii w regionie. Według "FT" "zarówno Xi (Jinping - prezydent Chin) jak i Abe powinni szukać innej drogi niż ta prowadząca do Armagedonu, zanim będzie za późno".
Autor: nb/kka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: BehBeh/wikipedia