Dla Turcji i Armenii to było hisotryczne porozumienie, ale dla Azerbejdżanu oznacza zdradę interesów. Baku ostro krytykuje normalizację stosunków między Ankarą a Erewaniem i ostrzega przed destabilizacją sytuacji na południowym Kaukazie.
- Normalizacja stosunków między Turcją i Armenią przed wycofaniem sił armeńskich z azerbejdżańskich terytoriów okupowanych jest sprzeczna z interesami Azerbejdżanu i rzuca cień na braterskie stosunki między Azerbejdżanem i Turcją - napisało azerbejdżańskie MSZ w deklaracji.
Baku napisało również, że "Azerbejdżan uważa, że otwarcie granicy między Turcją i Armenią stawia pod znakiem zapytania architekturę pokoju i stabilności w regionie".
Armenia musi zakończyć okupację
Azerbejdżanie zawsze uważali się za naród braterski Turków, a Turcy z kolei traktowali Azerbejdżan jako strategicznego partnera w regionie. Dodatkowo do tej pory Ankara uzależniała porozumienie z Armenią od ustępstw Erewania w kwestii Górskiego Karabachu.
Armenia po 6-letniej wojnie (1988-1994) przejęła bowiem kontrolę nad zamieszkaną głównie przez Ormian azerbejdżańską enklawą Górskiego Karabachu. Co więcej okupuje również blisko 1/5 terytorium azerbejdżańskiego, na którym nigdy Ormianie nie stanowili większości.
Baku - Erewań: bezowocne rozmowy
Wszelkie rozmowy o rozwiązaniu konfliktu do tej pory nie przyniosły rezultatu. Ostatnia próba, podjęta na szczycie Wspólnoty Niepodległych Państw w Mołdawii, również zakończyła się niepowodzeniem.
Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew oznajmił, że nie ma żadnego postępu w rozmowach na temat Górskiego Karabachu i że winne temu jest "niekonstruktywne stanowisko Armenii".
Mediujący w rozmowach Alijewa z jego ormiańskim odpowiednikiem Serżem Sarkisjanem prezydent Dmitrij Miedwiediew uważa, że z każdym spotkaniem stanowiska zwaśnionych stron zbliżają się. Nie podał, na czym polega zbliżenie stanowisk.
Źródło: PAP