Samolot linii United Airlines musiał lądować awaryjnie w mieście Wichita, po tym jak niespodziewanie na wysokości przelotowej otworzyła się jedna z awaryjnych zjeżdżalni. Nikomu ze 101 osób na pokładzie Boeinga 737 nic się nie stało.
Samolot leciał z Chicago na lotnisko im. Johna Wayne, które obsługuje Los Angeles. Mniej więcej w połowie lotu, dziesięć kilometrów nad centralnym stanem Kansas, wystąpiła sytuacja awaryjna.
- Usłyszałem coś w rodzaju wybuchu. Odwróciłem się i zobaczyłem, że otworzyła się do środka zjeżdżalnia awaryjna - powiedział CNN jeden z pasażerów pechowego lotu, Michael Schroeder. Problem dotyczył lewego tylnego wyjścia. W pobliżu akurat nie było żadnego członka załogi czy pasażera.
Zjeżdżalnia na szczęście napompowała się do środka i nie wpłynęła na możliwość kontroli samolotu. Nie doszło również do dekompresji. - Załoga podeszła do tego raczej spokojnie - stwierdził Schroeder. Zarządzono jednak lądowanie awaryjne na najbliższym dużym lotnisku, które okazało się być w Wichita.
Nie sprecyzowano, z jakiego powodu zjeżdżalnia otworzyła się. Nie jest to jednak niespotykany wypadek. Zjeżdżalnie są napompowywane przez specjalne naboje ze sprężonym gazem. Czasem dochodzi do awarii zaworów. Drzwi i zjeżdżalnie są skonstruowane tak, że przynajmniej teoretycznie nie powinno dojść do otworzenia się ich na zewnątrz podczas lotu. Napompowanie do środka również może być jednak groźne. Gwałtownie rosnąca zjeżdżalnia może przygnieść z dużą siłą człowieka do ściany. W kilku przypadkach mające pecha stewardessy odniosły obrażenia.
Autor: mk/tr / Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: CNN