Nowozelandczyk i jego sześcioletnia córka odnalezieni. Miesiąc temu wyruszyli w rejs po Morzu Tasmana i zaginęli po sztormie. W środę dopłynęli do Australii.
46-letni Alan Langdon i jego córka, Que, planowali odbyć krótką podróż z portu w mieście Kawhia do Bay of Islands u wschodniego wybrzeża Nowej Zelandii. Jednak krótko po wypłynięciu wystąpił sztorm, który uszkodził ich maleńką łódkę. Zniszczony został ster, przez co jednostka zaczęła dryfować.
Wówczas Langdon, który jest doświadczonym żeglarzem, zdecydował, że nie będzie płynął do portu docelowego, tylko bezpieczniej dryfować w kierunku Australii.
- Nie mieliśmy steru, nie mieliśmy zbyt wielu wyjść - powiedział Langdon w rozmowie z australijską telewizją publiczną ABC.
Morze Tasmana, na którym zgubił się ojciec z córką, jest uważane za trudne do żeglugi ze względu na zmienną i często sztormową pogodę.
"Musieli spędzić na wodzie jakiś czas"
W środę łódka Langdona w końcu dopłynęła do australijskiego wybrzeża. Zacumowała w mieście Ulladulla w Nowej Południowej Walii.
Mieszkanka Ulladulli Christine Davidson powiedziała australijskim mediom, że widziała Nowozelandczyków w dokach. - Zauważyłam, że musieli spędzić na wodzie jakiś czas, bo chodzili chwiejnym krokiem - powiedziała w rozmowie z telewizją Channel 9.
Dopłynięcie ojca i córki do Australii kończy międzynarodowe poszukiwania. Ojciec i córka są w dobrym stanie. Langdon spędzili w Ulladulli kilka dni, bo musi naprawić uszkodzony ster. Potem ma popłynąć na północ do Portu Kembla, gdzie załatwi wszystkie formalności związane z powrotem do domu.
Autor: pk/sk / Źródło: PAP