Stolica Grecji od tygodnia sparaliżowana jest nieustannymi demonstracjami i starciami z policją. Kto na tych wydarzeniach korzysta? Sklepy ze... sprzętem BHP. Sprzedaż masek przeciwgazowych wzrosła o 1/5. Wszyscy klienci to uczestnicy demonstracji. Maski na pewno się przydały - policja przyznaje, że kończy jej się gaz łzawiący.
Inne ateńskie sklepy zamiast liczyć zyski, sumują tylko straty - obroty były wyraźnie mniejsze, najwięksi pechowcy mają zdemolowane placówki.
Profity liczą tylko sprzedawcy sprzętu BHP i pseudo-militariów. Oprócz masek przeciwgazowych, uczestnicy zamieszek zaopatrują się w ochraniacze, młotki i innych gadżety przydatne w zamieszkach.
Ateńska policja zużyła na manifestacjach 4600 kapsuł gazu łzawiącego i przyznaje, że zgromadzone zapasy już się kończą. Grecy zwrócili się do niemieckiej i izraelskiej policji o pomoc w uzupełnieniu magazynów.
Do tej pory podczas zamieszek zatrzymano ponad 400 osób, ponad 170 z nich zostało oskarżonych o pobicia, rozbój bądź grabienie sklepów.
Zamieszki w Grecji trwają od poprzedniej niedzieli, wybuchły w proteście przeciwko śmierci 15-letniego Greka, który zginął od policyjnej kuli. To zdarzenie stało się katalizatorem fali sprzeciwu wobec planów reform gospodarczych rządu i dużemu bezrobociu wśród greckiej młodzieży.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters